piątek, 20 kwietnia 2012

Todd Heisler - Final salute

Tak się złożyło, że kwietniowy cykl został zadedykowany w znacznej mierze kobietom - matkom. Tym razem przedstawię historię fotografii Katherine Canthey autorstwa Todda Heislera.


                                                       fot. Todd Heisler

Od początku wojny w Iraku oraz Afganistanie wiele tysięcy żołnierzy koalicji przypłaciło swą służbę śmiercią. Największą liczbę z nich stanowią Amerykanie. Zapewne wielokrotnie w przypadku amerykańskich filmów spotkaliśmy się z ogromnym patosem, jaki jest tam ukazany w związku z tamtejszą armią. Choć może być on przez nas postrzegany jako wielka przesada w ukazywaniu patriotyzmu, umiłowania flagi i ojczyzny, to jednak w wielu sytuacjach mamy do czynienia właśnie z taką realną sytuacją, zwłaszcza, gdy chodzi o pogrzeb poległego żołnierza.

Każda śmierć jest czymś tragicznym. Za informacją o poległym żołnierzu w Iraku lub Afganistanie kryje się ogromna rozpacz rodziców, żony, dzieci, a nawet całego miasteczka. Tacy żołnierze traktowani są przez większość Amerykanów jako bohaterzy. Odznaczeni Medalem Honoru - najwyższym odznaczeniem w Stanach Zjednoczonych za odwagę, salutuje i oddaje honory nawet sam prezydent. Pogrzeb zabitego żołnierza jest swego rodzaju ceremonią, która powinna dać do myślenia wszystkim rządzącym na świecie, jak powinno traktować się poległych w służbie ojczyzny. 

Jim Sheeler reporter Rocky Mountain News wraz z fotografem Toddem Heislerem spędzili rok z Marines stacjonującymi w bazie Aurora's Buckley Air Force, którzy zgłosili się jako ci żołnierze, którzy będą jako pierwsi informować rodziny o śmierci ich synów, mężów, ojców. Jest to tradycja, której początki sięgają roku 1775, a jej motto brzmi "Never leave a Marine behind." Praktycznie za każdym razem rodziny zgodziły się na to, by przez cały czas towarzyszyli im reporterzy. Chcieli, żeby ludzie poznali prawdę o ich synach, córkach, którzy oddali życie za ojczyznę. 

Katherine Canthey dwa dni wcześniej dowiedziała się, że urodzi chłopca. Czekała na telefon od swego męża Jamesa, by obwieścić mu tę wesołą nowinę. Zamiast tego usłyszała dzwonek do drzwi, którego obawiają się wszystkie rodziny żołnierzy służących na misjach w Afganistanie i Iraku. Niestety w drzwiach ujrzała dwóch żołnierzy, którzy przybyli jej obwieścić, że James Canthey zginął podczas służby w Iraku. 

Niezwykle ciężko wyobrazić sobie sytuację kobiety, która nagle traci swego męża, wiedząc także, że jej syn nigdy nie pozna ojca. Z tym reportażem zetknąłem się podczas wystawy World Press Photo 2006. Ze wszystkich tamtejszych zdjęć najbardziej utkwiło mi w pamięci właśnie to, które przedstawia Katherine opierającą swój ciężarny brzuch o trumnę męża. Myślę, że w takiej sytuacji wszelki komentarz jest zbędny.

Todd Heisler wraz z Jimem Sheelerem towarzyszyli rodzinie od chwili przybycia trumny z ciałem Jamesa aż do momentu pogrzebu. W wyniku tego powstał bardzo niezwykły i poruszający reportaż, który w całości jest do zobaczenia pod tym adresem: Final Salute. Znaleźć w nim można rozpacz całej rodziny oraz mieszkańców miasteczka, a także niezwykłe oddanie amerykańskich żołnierzy, którzy składają tytułowy ostatni hołd swemu zmarłemu koledze. 

Bardzo ważną postacią na prezentowanym zdjęciu jest także stojący w tle żołnierz. To Major Steve Beck, który od momentu powiadomienia o śmierci Jamesa, towarzyszył rodzinie przez cały ten okres. Zadaniem takich żołnierzy jest ulżyć rodzinie w cierpieniach oraz pomóc przy każdej organizacyjnej sprawie.

Wszystkim także gorąco polecam film Taking Chance z Kevinem Baconem, który opowiada historię całego etapu pochówku poległego żołnierza. 


Syn Katherine i Jamesa Cantheyów urodził się 22 grudnia 2005 roku. Nazwany został James Jeffrey Cathey Jr.


Źródła:
http://www.nytimes.com/slideshow/2008/06/04/books/20080605_SALUTE_SLIDESHOW_index.html
http://www.rockymountainnews.com/special-reports/final-salute/
http://theoneeyelies.blogspot.com/2008/03/final-salute-series-of-pulitzer-prize.html








poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Dorothea Lange - Migrant mother

Kryzys finansowy, z jakim obecnie zmaga się wiele państw na całym świecie w porównaniu do czasów Wielkiego kryzysu wydaje się być jedynie błahostką. Największe załamanie gospodarcze XX wieku, które zaczęło się od słynnego "czarnego czwartku" sprawiło, że na okres wielu lat, praktycznie każdy kraj borykał się z ogromnym problemem bezrobocia oraz spadku poziomu produkcji. Symbolami Wielkiego kryzysu stały się zdjęcia niemieckich dzieci bawiących się blokami pieniędzy, które wskutek kryzysu utraciły na jakiejkolwiek wartości oraz portret migrującej matki autorstwa Dorothea Lange.



Stany Zjednoczone były krajem, od którego rozpoczął się globalny kryzys. W wyniku spadku wartości akcji na giełdzie i panice wielu akcjonariuszy, tysiące osób w ciągu krótkiej chwili utraciło cały majątek życia. Czarny czwartek stał się w ten sposób symbolem także ogromnej liczby samobójstw. Niestety był to dopiero początek nadchodzącego kryzysu. Choć historycy głoszą tezę, że kryzys trwał na przestrzeni czterech lat (1929-1933), to jednak jego skutki odczuwano jeszcze przez wiele lat.

W Ameryce w wyniku bankructwa ogromnej liczby przedsiębiorstw, bezrobocie sięgnęło ponad 33%. Trudno sobie wyobrazić sytuację, gdy 1/3 osób pozostaje bez pracy, a pozostali żyją w ciężkich warunkach z trudem wiążąc koniec z końcem. Produkcja przemysłowa w USA spadła o 50%. Niestety największe straty odczuło rolnictwo. Poprawa sytuacji gospodarczej nastąpiła dopiero w 1933 roku, głównie za sprawą Nowego Ładu Gospodarczego, czyli wielkiej reformy wprowadzonej przez prezydenta Roosevelta. 

Wraz z rozwojem kryzysu gospodarczego amerykańska fotografka Dorothea Lange, zdecydowała się poświecić udokumentowaniu codziennych problemów mieszkańców Ameryki. Jej zdjęcia zwróciły miedzy innymi uwagę agencji Farm Securities Administration, która jako rządowy projekt miała za zadanie pomóc rolnikom. Od tego momentu Dorothea miała dokumentować życie biednych farmerów. Właśnie w czasie tego projektu wykonała jedno z najsłynniejszych zdjęć tamtych czasów. 

Podczas jednej z wypraw fotografka natknęła się na obóz wędrownych zbieraczy grochu w Nipomo w Kalifornii. Oto jej późniejsza relacja związana n ze spotkaniem z ową kobietą:
Zobaczyłam  głodną i zdesperowaną matkę, której widok przyciągał niczym magnes. Nie pamiętam, jak wyjaśniłem jej moją obecność oraz cel zrobienia zdjęć, lecz zgodziła się na wszystko bez pytania. Zrobiłam pięć ujęć za każdym razem przybliżając się do niej i dzieci. Nie pytałem o jej imię ani historię życia. Powiedziała mi jednak swój wiek - 32 lata. Dodała także, że zmuszona była sprzedać opony ze swego samochodu by móc kupić jedzenie. Wiedziała, że moje zdjęcia mogą jej pomóc w jakiś sposób. W Nipomo nie było niestety żadnej dostępnej pracy. Nie udałam się do pozostałych namiotów, gdyż wiedziałam, że osiągnęłam istotę mego zadania.





Fotografia ukazuje portret matki, w której spojrzeniu trudno doszukiwać się jakiejkolwiek nadziei na pomyślne jutro. Mimo tragicznej sytuacji z jej postawy bije wręcz matczyna siła, walka o swe dzieci. Jak pokazała historia, z tej walki wyszła zwycięsko.


Zdjęcie migrującej matki ukazało się gazecie The News z informacją, że w Nipomo koczuje 2500-3500 głodujących rolników. Rząd federalny natychmiast wysłał tam blisko 10 ton żywności. Niestety migrującej matki już tam nie było. Dopiero 40 lat po tym wydarzeniu osoba ze zdjęcia została zidentyfikowana. Okazała się nią Florence Owen Thompson, matka siedmiorga dzieci. W momencie przybycia pomocy humanitarnej do Nipomo, Florence wraz z rodziną pracowała na farmie koło Watsonville. Udało jej się przetrwać trudne czasy kryzysu. Gdy na początku lat 80. zachorowała na raka, dzięki pomocy osób z całego kraju zebrano 25 tysięcy dolarów na jej hospitalizację. Niestety Florence zmarła 16 września 1983 roku. Na jej nagrobku znajduje się inskrypcja "FLORENCE LEONA THOMPSON Migrant Mother – A Legend of the Strength of American Motherhood".



Źródła:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Czarny_czwartek
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_kryzys
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dorothea_Lange
http://en.wikipedia.org/wiki/Florence_Owens_Thompson
http://memory.loc.gov/ammem/awhhtml/awpnp6/migrant_mother.html

środa, 4 kwietnia 2012

Tomoko Uemura

W historii fotografii znajdziemy wiele zdjęć, które potrafią niezwykle silnie oddziaływać na odbiorcę. Jednym z takich obrazów jest ujęcie przedstawiające matkę kąpiącą swą zdeformowaną chorobą córkę. Przez wiele osób owo zdjęcie uznawane jest za pietę współczesnej fotografii. Widok niezwykłego cierpienia oraz matczynej troski i miłości na długo pozostaje w naszej pamięci. Autorem tego niezwykłego obrazu jest amerykański fotograf W. Eugene Smith.


                                                          fot. W. Gene Smith

W latach pięćdziesiątych XX wieku mieszkańcy zatoki Minamata w Japonii zauważyli niezwykłe zjawiska. W tym bowiem czasie miejscowe koty domowe zaczęły się bardzo dziwnie zachowywać. Wyglądały jakby dostały pomieszania zmysłów i wiele z nich rzucało się do morza. Niestety był to dopiero początek tragedii, gdyż tajemnicza choroba wkrótce dotknęła także ludzi. Pierwsi chorzy zaczęli odczuwać problemy z układem nerwowym. Powszechnym stało się dziwne mrowienie w kończynach, zaburzenia mowy oraz utrata kontroli nad odruchami fizjologicznymi. Poronienia, tajemnicze zgony oraz narodziny upośledzonych dzieci nie należały do rzadkości. Dopiero kilka lat później, w roku 1959 odkryto, że choroba wywoływana jest przez odpady z pobliskiej fabryki firmy Chisso, które zawierały ogromne ilości rtęci. Firma nie dbając o ochronę środowiska oraz bezpieczeństwo swe ścieki odprowadzała bezpośrednio do morza.

Związki rtęci zatruwały okoliczne ryby oraz owoce morza, które stanowiły podstawową dietę mieszkańców zatoki. Choć ogólne stężenie rtęcią wody było nieznaczne, to jednak ryby absorbowały ogromne jej ilości, a poziom trującej substancji w ich organizmach mógł być ponad 10000 razy większy! W wyniku tego mieszkańcy wchłaniali rtęć wraz z posiłkami. Według oficjalnych danych choroba z Minamaty bezpośrednio dotknęła 2265 osób, z których aż 1784 zmarło! Chisso Corporation wypłaciła odszkodowania 10 tysiącom osób.

Mimo ogromnej tragedii problem Minamaty pozostawał dla świata anonimowy. Na całe szczęście W. Gene Smith wraz ze swą żoną Aileen postanowili poprzez fotoreportaż ukazać całą prawdę o tym wydarzeniu. Przyjechali do Minamata pod koniec 1971 roku z zamiarem trzymiesięcznej pracy nad dokumentem, która ostatecznie przerodziła się w trzyletni pobyt. 

Małżeństwo wynajęło za osiemnaście dolarów miesięcznie dom jednej z zaatakowanych chorobą rodzin. W czasie tworzenia materiału poznali wiele ofiar dotkniętych chorobą. Wśród nich była między innymi nastolatka, która kilkukrotnie próbowała popełnić samobójstwo, niewidomy chłopak, który kochał bejsbol oraz mały chłopiec, który musiał być cały czas noszony na rękach. Jednak postacią, która stała się ikoną tej tragedii była Tomoko Uemura, ślepa i niema dziewczyna o zdeformowanych kończynach. 

Matka dziewczyny, Ryoko zgodziła się na to by Gene mógł fotografować ją i córkę w czasie intymnych sytuacji. Zdjęcie kąpieli Tomoko w tradycyjnej japońskiej komorze stało się czymś, co zaowocowało znacznym zainteresowaniem się problemem Manamaty ze strony opinii publicznej. Rodzice dziewczyny zgodzili się na sesję fotograficzną z nadzieją, że pomoże ona rozgłosić ich problem oraz wszystkich osób dotkniętych chorobą.

Wkrótce cała rodzina stała się sławna i dziesiątki osób z całego świata chciało z nimi przeprowadzić wywiad. Niestety godząc się na wywiady oraz zdjęcia wzbudzili zawiść wśród innych mieszkańców, którzy posądzali ich o to, że zarabiają spore pieniądze na całym widowisku. Rodzina czuła się coraz gorzej z powodu tych niedorzecznych pomówień. Kres temu wszystkiemu przyniosła śmierć Tomoko w roku 1977. Miała zaledwie 21 lat.

Fotograf w czasie tworzenia reportażu został brutalnie pobity przez pracowników firmy chemicznej. W wyniku pobicia do końca życia cierpiał na różnego rodzaju dolegliwości zdrowotne. Jednak całe wydarzenie sprawiło, że Smith stał się bardzo popularny w Japonii. Niestety w kolejnych latach Gene powrócił do alkoholowego i narkotykowego nałogu. Jego małżeństwo się rozpadło, a on samemu doznał rozległego wylewu krwi do mózgu i zapadł w kilkutygodniową śpiączkę.

Reportaż o Minamata przyniósł mu ogromną sławę, a niewielkie japońskie miasteczko stało się światowym symbolem zagrożeń związanych ze skażeniem środowiska. 4 marca 1978 roku mimo choroby, Gene pojawił się na zjeździe Stowarzyszenia Fotografików Prasowych Arizony, gdzie ponad sześciuset słuchaczy i fotografików zgotowało mu dziesięciominutową owację. Nie mogąc wykrztusić żadnego słowa, machał do publiczności, zalewając się łzami. Gdy wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze ku poprawie, Gene Smith niespodziewanie zmarł w październiku 1978 roku. 

Ten niezwykły człowiek zdawał sobie sprawę z ogromnej mocy fotografii. Oto jego wypowiedź znajdująca się w albumie o chorobie z Minamata:

Fotografia w najlepszym wypadku przemawia cichym głosem, ale niekiedy, na ogół bardzo rzadko, jedno lub kilka zdjęć zdolnych jest przebić się do naszej świadomości [...] Dzięki fotografii niektórzy ludzie - a może nawet wielu z nas - skłonni są czasem usłuchać głosu rozumu i podjąć próbę naprawy zła tego świata... Inni z kolei zapewne zrozumieją ludzi żyjących w obcych krajach i zaczną ich darzyć współczuciem [...] Tak, fotografia to cichutki głos [...] I bardzo ważny, chociaż nie jedyny głos w moim życiu. Wierzę w fotografię.

Źródła:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Choroba_z_Minamaty
http://en.wikipedia.org/wiki/Tomoko_Uemura_in_Her_Bath
John G. Morris, Moja historia fotografii prasowej, Warszawa 2007