poniedziałek, 22 stycznia 2018

Dzieci Nicolae Ceaușescu - szalony pomysł dyktatora

Nicolae Ceaușescu był jednym z najbardziej szalonych dyktatorów rządzących w Europie. Wydany przez niego Dekret nr 770 na wiele lat zmienił rumuńskie społeczeństwo, a jego skutki są widoczne po dziś dzień. 

fot. Frank Fournier

Przez pierwsze 20 lat po II wojnie światowej, Rumunia posiadała jedno z najbardziej liberalnych praw aborcyjnych w Europie. Z czasem nie spodobało się to Nicolae Ceaușescu, który 1 października 1966 roku ogłosił Dekret nr 770. Szalony rumuński dyktator zadecydował, że od tej chwili prawo do aborcji mają mieć tylko kobiety zgwałcone, ze związków kazirodczych oraz kobiety po 45. roku życia, które mają już czwórkę dzieci. Nowe przepisy oznaczały, że na świat miały przychodzić dzieci schorowane, z poważnymi wadami genetycznymi. Był to dopiero początek, albowiem za złamanie prawa kobiecie groził przynajmniej rok więzienia, a lekarzowi aż 5 lat. Ceaușescu zamarzyło się, aby w 2000 roku w Rumunii mieszkało 25 milionów ludzi. Od lat 60. oznaczało to przyrost o aż 6 milionów. 

Na domiar złego całkowicie zakazana została antykoncepcja. Musimy pamiętać, że był to okres, kiedy podstawowa wiedza o tych sprawach była znikoma, więc kobiety pozbawione zostały prezerwatyw i jakichkolwiek metod zapobiegania ciąży. Do czasu upadku dyktatora kobiety dokonywały aborcji różnymi metodami. O niektórych z nich aż strach pisać. Przyjmuje się, że w wyniku powikłań śmierć z powodu wadliwej aborcji mogło ponieść ponad 10 tysięcy Rumunek. Nie możemy przy tym zapominać o wszechobecnej kontroli społeczeństwa, dlatego znalezienie fachowca w tym zakresie nie było takie łatwe. 

Szalony plan miał swe zgubne konsekwencje. Rumunia w owym czasie należała do jednych z biedniejszych krajów w Europie. Posiadanie dziecka nawet w mieście było ogromnym wydatkiem. Ceaușescu zadecydował, aby rodziny, które nie mają co najmniej czwórki dzieci, płaciły wyższe podatki. Dla wielu oznaczało to wegetację, głodowanie. Tak też narodził się system sierocińców. 

Dyktator wręcz nakłaniał rodziców do oddawania dzieci pod opiekę państwa. Te licznie trafiały do domów dziecka. Zanim to jednak się stało, dokonywano ich kategoryzacji. Powstały 3 grupy. Pierwszą były dzieci zdrowe, które trafiały do lepszych placówek. Drugą były dzieci chore, które po wyleczeniu miały być kierowane do pierwszych ośrodków. Na samym końcu pozostały zaś niechciane sieroty z poważnymi chorobami, wadami genetycznymi. Te wysyłane były to ośrodków, które przypominały psychiatryki. Mieszkały w tragicznych warunkach. Zdarzało się, że jedna opiekunka przypadała na 30-40 dzieci. Często dzieci były bite, przywiązywane do łóżek, załatwiały swe potrzeby fizjologiczne pod siebie czy były skrajnie niedożywione. Z czasem najsłabsi stawali się obiektem prześladowań, molestowania. 

Brak środków sanitarnych, korzystanie ze starych igieł, miały swe zgubne skutki. Coraz częściej dzieci albo trafiały do szpitali i ośrodków już z AIDS lub wirusem HIV albo dopiero tam ulegały zakażeniu. Upośledzenie układu odpornościowego dokonywało prawdziwego spustoszenia w organizmie najmłodszych. Powstało mnóstwo ośrodków dla dzieci, których jedynym zadaniem była powolna wegetacja, śmierć. Dopiero po obaleniu i straceniu dyktatora świat dowiedział się o tym strasznym procederze. Pomógł w tym między innymi Frank Fournier, który odwiedził wiele takich sierocińców. Zastał tam straszliwe warunki oraz dzieci, które umierały na rękach opiekunek. Jego reportaż wyróżniony w konkursie World Press Photo 1991 jest wręcz wstrząsający. Na tytułowym zdjęciu znajduje się jedno z dzieci dosłownie zniszczone przez AIDS. 

Oto kilka innych fotografii wykonanych przez francuskiego fotoreportera. 

fot. Frank Fournier

Przyjmuje się, że do początku lat 90., przez rumuńskie sierocińce przewinęło się ponad 2 miliony sierot. W samym tylko 1989 roku wciąż mieszkało w nich 300 tysięcy dzieci. Po nagłośnieniu sprawy wiele osób z całego świata zdecydowało się na adopcję sierot. Późniejsze badania naukowe wykazały, że rumuńskie sieroty w porównaniu do zwykłych dzieci miały duże problemy emocjonalne, z przystosowaniem się. Ich objawy często porównywane były do autyzmu. Do dziś Rumunia zmaga się z poważnym problemem, albowiem mówimy tu o 2 milionach obywateli skrzywdzonych przez system. Wśród nich na porządku dziennym często panuje bezdomność, narkomania, alkoholizm. Samemu muszę przyznać, że nigdy nie spotkałem się z tak wieloma nieprzytomnymi narkomanami, jak właśnie przez kilka godzin pobytu w Bukareszcie.

Zapoznając się z historią dzieci Ceaușescu, nie można się dziwić wielu organizacjom kobiecym, które w związku z planami obecnie rządzących, krytykują zaostrzenie prawa aborcyjnego w Polsce. Skazywanie kobiet na urodzenie ciężko chorych dzieci, będzie powrotem do komunistycznej Rumunii. Oby w Polsce nigdy nie musiały powstać ośrodki, w których dzieci całe swe życie spędzą w izolacji i odrzuceniu. 

Źródło:
http://wyborcza.pl/1,76842,17484351,Horror_tysiecy__dzieci_Ceausescu__przysluzyl_sie_domom.html
https://www.worldpressphoto.org/collection/photo/1991/general-news/frank-fournier/101
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2016/08/30/do-czego-prowadzi-zakaz-aborcji-o-dzieciach-nicolae-ceausescu/#3
http://www.fakt.pl/hobby/historia/ubojnie-dusz-koszmarne-warunki-w-sierocincach-w-rumunii-w-czasach-ceausescu/bz7ym7x

środa, 17 stycznia 2018

Freddy Jackson - Goddard's Squadron

W historii mieliśmy do czynienia z wieloma zagadkowymi zdjęciami. Część z nich okazała się efektem fałszerstwa. Niektóre z nich nadal jednak skrywają tajemnice, których nie udało się rozszyfrować. Jedną z takich fotografii jest grupowe zdjęcie brytyjskiej eskadry lotniczej.


fot. NN



Na pierwszy rzut oka mamy tutaj do czynienia z klasycznym zdjęciem grupowym, które przedstawia Eskadrę Goddarda. Znajduje się na nim wielu mężczyzn i kilka kobiet, którzy w czasie I wojny światowej służyli w bazie lotniczej HMS Daedalus. Nazwa grupy lotniczej wzięła się od Sir Victora Goddarda, który w 1975 roku opublikował ową fotografię. Natychmiast wzbudziła ona kontrowersje i stała się obiektem polemiki kilku badaczy.

Jeśli spojrzymy na ostatni rząd, to tuż za czwartą osobą od lewej strony zauważymy sylwetkę mężczyzny. Według późniejszych zeznań, wiele osób z eskadry rozpoznało w nim Freddiego Jacksona. Nie byłoby w tym nic dziwnego. Po prostu Freddy znalazł się na samym końcu, niczym spóźniony na zdjęcie. Jednak wedle wspomnień lotników, Freddie zginął tragicznie 2 dni wcześniej. Był mechanikiem, który został zabity przez śmigło samolotu. Ze wspomnień Goddarda wynika, że tego samego dnia, kiedy została wykonana fotografia, odbył się pogrzeb mechanika. 

fot. NN


Oczywiście powstało wiele teorii mówiących, że Freddy niczym w Szóstym Zmyśle, nie zdawał sobie sprawy z własnej śmierci. Na stronie www.skeptic.com jej autor po przeprowadzeniu śledztwa, znalazł wiele nieścisłości związanych z całą historią. Według niego mechanik zginął w kwietniu 1918 roku, a zdjęcie wykonane zostało znacznie później. Trudno dokładnie ocenić, jaka prawda kryje się za tym wydarzeniem. Z pewnością Freddy Jackson pozostanie jedną z najbardziej tajemniczych postaci uwiecznionych na kliszy.  

Źródła:
https://www.thoughtco.com/best-ghost-pictures-ever-taken-4126828
http://www.beliefnet.com/entertainment/galleries/10-mystical-pictures-that-remain-a-mystery.aspx?p=11
https://www.skeptic.com/insight/should-goddards-squadron-drop-dead-fred/

piątek, 5 stycznia 2018

Wbrew powołaniu - Abd Alkader Habak

W kwietniu 2017 roku doszło do krwawego zamachu na syryjskich uchodźców. W wyniku wybuchu samochodu pułapki śmierć poniosło ponad 100 osób, w tym wiele dzieci. Na miejscu zdarzenia znajdował się syryjski fotograf, Abd Alkader Habak. W przeciwieństwie jednak do wielu fotoreporterów, postanowił działać w zupełnie inny sposób - ruszył z pomocą. Oto jego historia.


fot. Muhammada Alrageb

Od 20 lipca 2012 do 15 grudnia 2016 trwały intensywne walki o kontrolę nad największym miastem w Syrii – Aleppo. Przez wielu bitwa ta porównywana jest do Stalingradu czy oblężenia Leningradu. W wyniku działań z obu stron śmierć poniosło dziesiątki tysięcy cywilów. Warto przy tym dodać, że spora część syryjskich uchodźców pochodzi właśnie z tych regionów. Tych, którzy pozostali w mieście i okolicach, czekało prawdziwe piekło. Nic też dziwnego, że perspektywa ewakuacji po kilku latach była niczym wygrany los na loterii. 

Według ustaleń strony rządowej i rebeliantów, miało dojść do ewakuacji około 5 tysięcy mieszkańców, głównie z dwóch miejscowości: Fua i Kefraja. Były one oblegane od pewnego czasu przez siły rebeliantów. Ci zgodzili się na warunki relokacji cywilów w zamian za opuszczenie przez sunnickich rebeliantów i cywilów miejscowości Madaja i Zabadani, które to z kolei były oblegane przez siły rządowe.

Na zachód od Aleppo przybyło około 75 autokarów, którymi ewakuowanych miało zostać blisko 5 tysięcy mieszkańców. W chwili, w której ludność zaczęła się gromadzić wokół pojazdów, nagle doszło do gigantycznej eksplozji samochodu pułapki. Wybuch przyczynił się do śmierci ponad 120 osób, z czego ponad połowę stanowiły dzieci. Nie da się określić podłości zamachowców w żadnych ludzkich słowach, albowiem owym pojazdem z materiałami wybuchowymi była furgonetka, z której rozdawano dzieciom słodycze!

Na miejscu znajdował się wtedy Abd Alkader Habak. Siła eksplozji powaliła reportera. Gdy udało mu się wstać, w przeciwieństwie do wielu innych osób na jego miejscu, mężczyzna przewiesił aparat przez ramię i ruszył rannym na pomoc. Niestety pierwsze dziecko, do którego udało mu się dotrzeć, już nie żyło. Tuż obok w ciężkim stanie znajdował się inny malec. Habak szybko podniósł je i zaczął biec w stronę karetki. To właśnie w tym momencie został uchwycony przez kolegę po fachu, Muhammada Alrageba. Inny z kolei uwiecznił na zdjęciu Habaka, gdy ten rozpłakał się na widok kolejnego martwego dziecka. To ten obraz jest w szczególności poruszający. 


fot. n.n 


Abd Alkader Habak pokazał, że w trudnych chwilach czasem liczy się typowy ludzki odruch i chęć pomocy niż robienie kolejnych zdjęć. Jak sam stwierdził potem w rozmowie z CNN:

Moment tuż po wybuchu był przerażający. Szczególnie widok dzieci, które krzyczą z bólu i umierają na twoich oczach. Razem z kolegami bez wahania odstawiliśmy fotografowanie na dalszy plan i natychmiast pobiegliśmy ratować rannych.

Oczywiście żadna ze stron nie przyznała się do zamachu, obarczając winą swych przeciwników. Mamy właśnie 2018 rok i końca tego strasznego konfliktu wciąż nie widać. Ocenia się, że wojna domowa mogła już kosztował życie co najmniej pół miliona osób, a aż 11 milionów zmusiła do ucieczki z domów. 

Źródła:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/56,114944,21659194,rozmawiamy-z-fotografem-ktory-byl-w-miejscu-zamachu-w-syrii.html#MT
http://www.independent.co.uk/news/world/middle-east/syrian-photographer-abd-alkader-habak-rescue-child-bus-bombing-aleppo-photo-speaks-kefraya-foua-a7690641.html
https://www.swiatobrazu.pl/fotoreporter-w-syrii--odlozyl-aparat-aby-ratowac-dzieci-nie-zdazyl-35539.html