wtorek, 28 kwietnia 2015

The Lion Heart

Wojna w Iraku, podobnie jak w przypadku innych konfliktów zbrojnych niezwykle dotknęła ludności cywilnej. Przede wszystkim w ciężkiej sytuacji znajdują się dzieci, których los często zależy od jednej błędnej decyzji zapadającej u góry. Do dziś trudno jest oszacować, ile dokładnie dzieci poniosło śmierć lub odniosło ciężkie obrażenia w czasie toczącego się wciąż konfliktu w Iraku. Jedną z takich osób jest Saleh Khalaf.

fot. Deanne Fitzmaurice

W 2004 roku ten 9-letni wówczas Irakijczyk został poważnie okaleczony przez wybuch bomby. Jego stan był na tyle poważny, że zdecydowano się na transport oraz leczenie chłopca w Stanach Zjednoczonych. W drodze do szpitala towarzyszył mu ojciec Raheem, który w Iraku pozostawił ciężarną żonę oraz dwie młodsze córki. Na początku okresu leczenia ojciec ukrywał przed synem fakt, że w czasie wybuchu zginął jego starszy brat Dia. Musiał w tym czasie nie tylko zmierzyć się z żałobą po jednym synu, lecz także stale obawiać się o życie drugiego.



Saleh wraz z ojcem znaleźli się w dziecięcym szpitalu w Oakland. Stan chłopca był niezwykle poważny, albowiem wybuch poważnie okaleczył jego brzuch, oderwał prawą rękę i większość palców u lewej dłoni. Ponadto chłopiec stracił lewe oko. W ciągu 10 miesięcy od wybuchu, Saleh przeszedł aż 32 różne operacje. Obok rehabilitacji chłopiec musiał odbyć także terapię w celu poradzenia sobie z wojenną traumą. 

Prezentowane główne zdjęcie przedstawia jedną z sytuacji, gdy chłopiec musiał odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Mimo poważnych obrażeń Saleh tryskał optymizmem, choć był niezwykle wrażliwy na punkcie swego wyglądu. Spojrzenia innych dzieci sprawiały, że stawał się zły oraz zdenerwowany. Widząc to, pielęgniarki przymocowały do jego ramion długopisy, dzięki czemu chłopiec mógł zacząć malować. Na jego rysunkach pojawiały się jednak zwykle samoloty zrzucające bomby. 

Poprzez swą niezłomność oraz optymizm chłopiec ten zyskał przydomek Lwie Serce, który został mu nadany przez autorkę reportażu Deanne Fitzmaurice. Ku zaskoczeniu lekarzy, Saleh bardzo szybko dochodził do zdrowia. Pewnego dnia przyłapany został na grze w piłkę na korytarzu, co skończyło się dla niego reprymendą ze strony pielęgniarek i odesłaniem do łóżka. 

Deanne Fitzmaurice postanowiła towarzyszyć chłopcu także w okresie po opuszczeniu szpitala. Razem z ojcem przenieśli się do jednego z domów w Oakland. Udało im się otrzymać azyl, a niecały rok od przybycia do Stanów Zjednoczonych, dołączyła do nich pozostała część rodziny.
Chłopiec nie był w stanie poradzić sobie z nadmierną uwagą, jaką wzbudził w markecie.


Choć w tym wypadku całość dla chłopca zakończyła się w miarę pozytywnie, to jednak nie można zapominać, że większość dzieci na Bliskim Wschodzie nie ma takiego szczęścia. Brak pomocy medycznej sprawia, że wiele osób umiera w wyniku ran, zakażeń, późniejszych powikłań. W afgańskiej ziemi wciąż spoczywają setki tysięcy, a nawet miliony min przeciwpiechotnych, które stanowią śmiertelne zagrożenie dla dzieci. Konflikt w Syrii czy też w Iraku sprawia, że podobnych historii, jak w przypadku Saleha, przybywa z każdym dniem. 

Całość reportażu, za który Deanne Fitzmaurice otrzymała w 2005 roku nagrodę Pulitzera do obejrzenia tutaj


Źródła:
http://www.pulitzer.org/works/2005-Feature-Photography

czwartek, 9 kwietnia 2015

The American Way

Jest to jeden z wielu obrazów, jakie dobitnie ukazują różnice, jakie panowały w XX wieku między poszczególnymi mieszkańcami Stanów Zjednoczonych. Choć zdjęcie to pochodzi sprzed ponad siedemdziesięciu lat, to jednak jego wydźwięk jest aktualny po dziś dzień. 


fot. Margaret Bourke-White

Zdjęcie to może przywoływać na myśl czasy Wielkiego Kryzysu, jednak w rzeczywistości zostało zrobione kilka lat później, w 1937 roku i obrazuje sytuację czarnoskórych mieszkańców po ogromnej powodzi rzeki Ohio, która doprowadziła do katastrofalnych zniszczeń w pięciu stanach, zabijając blisko 400 osób, a około milion pozbawiając dachu nad głową. Ogólne straty zostały wtedy oszacowane na 500 milionów $, co w przeliczeniu na dziś daje kwotę 8 miliardów dolarów!

Bourke-White ukazała na swym zdjęciu niezwykle ciekawy kontrast pomiędzy wyobrażeniem sobie bogatego życia białych Amerykanów a rzeczywistym ówczesnej czarnoskórej ludności. Zestawienie ze sobą hasła "najwyższy na świecie standard życia" zobrazowanego wręcz cukierkowatym wizerunkiem szczęśliwej "typowej" amerykańskiej (białej) rodziny z widokiem biednej oraz osępiałej czarnoskórej ludności stojącej w kolejce po odzież i jedzenie, potrafi uzmysłowić, jak daleko można być od amerykańskiego snu, wielkiej utopii. Drugie hasło "There’s no way like the American Way" jeszcze bardziej wpływa na odbiór całej sytuacji. 

Choć zdjęcie to pochodzi z lat 30 XX wieku, to jednak obrazuje ono sytuację, z jaką Stany Zjednoczone zmagały się przez całe ubiegłe stulecie, a także do dziś kraj ten ma poważne problemy.

Margaret Bourke-White była jednym z najpopularniejszych kobiecych fotografów w XX-wieku, a także pierwszą oficjalną fotoreporterką wojenną. Jej słynne zdjęcie stało się często wykorzystywanym symbolem ubóstwa, a także w 1975 roku trafiło na okładkę albumu There's No Place Like America Today Curtisa Mayfielda:
































Źródła:
http://life.time.com/behind-the-picture/the-american-way-photos-from-the-great-ohio-river-flood-of-1937/#3
http://collection.whitney.org/#object/8061



poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Tragedia na stadionie Heysel

29 maja 1985 roku miała miejsce jedna z największych tragedii w historii piłki nożnej. W czasie finału Pucharu Europy pomiędzy drużynami FC Liverpool oraz Juventusu Turyn doszło do zamieszek na trybunach, w wyniku których śmierć poniosło 39 osób, a setki innych zostało rannych.

fot. Nick Didlick
Tego dnia miało odbyć się finałowe spotkanie Pucharu Europy na stadionie Heysel w Brukseli. Lata 80. były okresem, kiedy dochodziło do wielu ekscesów oraz burd ze strony kibiców piłkarskich. W szczególności prym w tym wiedli brytyjscy kibice. Rok wcześniej Liverpool sensacyjnie pokonał w finale AS Romę, co doprowadziło do napaści włoskich kibiców na sympatyków angielskiej drużyny. W związku z tym obawiano się, że kolejny finał może być okazją do wzięcia rewanżu. Niestety obawy te okazały się zasadne.

Do Belgii zjechali się nie tylko sympatycy Liverpoolu, lecz także kibice innych brytyjskich drużyn. W teorii włoscy oraz angielscy kibice dostali po 25 tysięcy biletów, a przeciwne sektory miały zostać oddzielone od siebie. W praktyce jednak wielu włoskich emigrantów w Belgii wykupiło bilety w neutralnej strefie, w wyniku czego fani obu drużyn znaleźli się tuż obok siebie. Przed samym spotkaniem na murawie pojawili się młodzi belgijscy piłkarze, którzy mieli zagrać mecz przeciwko sobie. Pechowo obie drużyny miały na sobie barwy podobne do Liverpoolu oraz Juventusu. Sprawiło to, że każda ze stron wybrała swą drużynę i zaczęła jej gorąco dopingować.

Atmosfera na trybunach gęstniała z każdą chwilą. W pewnym momencie angielscy fani zaczęli obrzucać Włochów butelkami oraz kawałkami betonu. Gdy Włosi odpowiedzieli na agresję, ich przeciwnicy przypuścili frontalny atak na ogrodzenie strzeżone jedynie przez kilkudziesięciu policjantów. Po drugiej stronie ludzie wpadli w panikę. Wszyscy starali się jak najszybciej wydostać z zagrożonego sektora. Rosnący tłum napierający na mur sprawił, że ten szybko zawalił się, co doprowadziło do prawdziwej tragedii. Część osób została przygnieciona elementami konstrukcji, natomiast wiele innych osób zostało stratowanych przez spanikowany tłum. W czasie zamieszek śmierć na trybunach poniosło 39 osób (w większości Włochów), a najmłodsza ofiara miała zaledwie 11 lat. 

Chociaż początkowo całą winą za tragedię obarczono angielskich kibiców, to jednak śledztwo belgijskiej policji wykazało, że akcja ratunkowa prowadzona była chaotycznie oraz przez niedostateczną liczbę osób. Ponadto sam stadion miał fatalny stan techniczny, w wielu miejscach beton był popękany, brakowało na miejscu bezpiecznych wyjść ewakuacyjnych, a do tego zabezpieczenie meczu stało na bardzo niskim poziomie. 

Tego dnia na stadionie znajdował się między innymi Nick Didlick, fotograf pracujący dla agencji Reuters. Na jego najbardziej znanym zdjęciu ukazany został włoski kibic niosący na rękach swego rannego syna. W tle można zaobserwować dynamikę groźnego i napierającego tłumu. Jego obraz w porównaniu z wieloma innymi zdjęciami zrobionymi tego dnia, pokazuje tragedię jednostki na tle tłumu. Tymczasem prawdziwe dantejskie sceny można zaobserwować na zamieszczonym poniżej filmie:


Warto dodać, że mimo tak ogromnej tragedii finałowe spotkanie zostało rozegrane i zakończyło się zwycięstwem zespołu włoskiego 1:0. UEFA błyskawicznie zareagowała na wspomniane wydarzenia, wykluczając wszystkie angielskie zespoły z europejskich pucharów na 5 lat, a Liverpool na okres sześciu lat. Niedługo potem zaczęto wprowadzać o wiele bardziej restrykcyjne przepisy, dzięki którym znacząco wzrósł poziom bezpieczeństwa na stadionach. Pokłosiem tych wydarzeń było skazanie zaledwie 14 osób. które przyczyniły się do tragedii. 

Źródła:
http://stadiony.net/aktualnosci/2010/05/tragedia_na_heysel_25_lat_temu
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zamieszki_na_Heysel