Lata 90. to okres, kiedy wielu z nas interesowało się rozgrywkami NBA, a na ustach wszystkich była jedna osoba, prawdziwa żywa legenda koszykówki - Michael Jordan. Zdecydowanie nie było i zapewne w najbliższym czasie nie będzie w NBA tak wielkiej postaci, która potrafiła porywać swą grą tłumy. W jego karierze było wiele wspaniałych momentów, a jednym z nich, najbardziej zapadającym w pamięci był słynny Flu Game.
Fot. Tom Cruze |
Jest rok 1997. W historii NBA był to czas niezapomnianych pojedynków o mistrzostwo pomiędzy Chicago Bulls a Utah Jazz. Nadchodził piąty mecz finału, kiedy to Jazzmani przy stanie rywalizacji 2:2 podejmowali u siebie Byki. W noc poprzedzającą mecz, Jordan zapadł na tajemniczą chorobę. Wił się na podłodze z bólu, wymiotował i miał wysoką gorączkę. Wszystko wskazywało na to, że nie ma jakichkolwiek szans na grę w nadchodzącym meczu.
On jednak mimo wszystko nie chciał się poddawać. Tuż przed meczem, odwodniony, osłabiony, z wysoką gorączką, z trudem zakładał na siebie meczowy strój. Z szatni wychodził zataczając się, jednak oznajmił trenerowi, że jest gotów do gry. Pierwsza kwarta w jego wykonaniu była fatalna. Zawodnik biegał zaledwie na 50-60% procent swych możliwości, miał problemy z koncentracją, celnością. Jednak w drugiej kwarcie, gdy przeciwnicy odskoczyli na 16 punktów, coś nagle zmieniło się w nim. Z niewiadomych przyczyn zyskał w sobie siłę i motywację, znów zaczął przypominać dawnego siebie. Dzięki temu w ciągu zaledwie drugiej kwarty rzucił aż 17 punktów.
Gdy nadchodzi trzecia kwarta, zmęczenie znów daje o sobie znać i Jordan ponownie snuje się na parkiecie. Na ławce wygląda na niezwykle zmęczonego, a okłady z lodu niewiele pomagają. Lecz przy ponownym prowadzeniu zespołu z Utah, MJ powraca na parkiet, by w niewiarygodny sposób poprowadzić swój zespół do zwycięstwa 90:88. W całym spotkaniu rzucił aż 38 oczek. Tuż po końcowym gwizdku opadając z sił, osunął się w ramiona Scottiego Pippena, co zostało uwiecznione na powyższym zdjęciu. Cała ta sytuacja przeszła do historii jako Flu Game, albowiem w oficjalnych komunikatach podawano, że w tym czasie Jordan zmagał się z grypą.
Tuż po meczu koszykarz powiedział, że była to chyba najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek w życiu zrobił. W tym dniu pokazał, dlaczego jest najlepszym koszykarzem na świecie. Flu Game zapisało się jako jeden z najwspanialszych momentów w finałach.
Wydawało się, że cała sytuacja przeszła już do annałów historii, jednak w ostatnim czasie Tim Grover, który od roku 1989 pełnił rolę osobistego trenera Jordana od przygotowania atletycznego, stwierdził, że koszykarz mógł zostać "otruty" przez kucharzy z Salt Lake City. W momencie, gdy nie można było nic zamówić do jedzenia z hotelowej kuchni, Jordan wraz z kilkoma osobami zamówił pizzę.
"Wieczorem siedzieliśmy całą grupą w hotelu. Po godzinie 21. nie dało się już nic zamówić z kuchni, a Michael zgłodniał. Nie mogliśmy znaleźć żadnej restauracji, więc postanowiliśmy zamówić pizzę z pobliskiego lokalu. Wszyscy wiedzieli, że mieszkaliśmy w tym hotelu, przebywaliśmy tam od jakiegoś czasu, a w tym rejonie wówczas było niewiele innych.Pizzę przyniosło aż pięciu dostawców. Odebrałem ją, ale od razu powiedziałem chłopakom, że mam złe przeczucia. Ze wszystkich osób w pokoju MJ był jedynym, który jadł. Nikt inny nie chciał ani kawałka. Później, o drugiej w nocy, obudził mnie telefon - Michael kazał mi przyjść do siebie. Zobaczyłem, jak leży zwinięty w kłębek. Natychmiast wezwałem lekarza drużyny i powiedziałem mu: to zatrucie, nie grypa" - wspomina Grover.
Bez znaczenia na to, czy była to grypa, czy zatrucie pokarmowe, piąty mecz finału NBA w roku 1997 i wspaniała gra Jordana na zawsze przeszły do historii koszykówki.
Źródła:
http://sports.espn.go.com/espn/espn25/story?page=moments/79
http://nba.przegladsportowy.pl/Koszykowka-Michael-Jordan-a-tzw-Flu-Game,artykul,167500,1,299.html
http://en.wikipedia.org/wiki/1997_NBA_Finals#Game_5:_The_Flu_Game