piątek, 23 września 2016

David Kirby - historia, która na zawsze zmieniła podejście do AIDS

Są takie wydarzenia, zdjęcia, które nagle zmieniają nasz światopogląd, dają spojrzenie na pewne sprawy z innej perspektywy. Takim momentem była śmierć Davida Kirby'ego, chorego na AIDS. Miało to miejsce w czasach, gdy choroba ta była zupełnie inaczej postrzegana niż dziś. 


fot. Therese Frare


Przez całe lata 80. HIV oraz AIDS traktowano jako karę, coś przeznaczonego dla narkomanów i homoseksualistów. Osoby chore skazywane były na ostracyzm, wykluczenie. Często rodziny wyrzekały się swych bliskich będących nosicielami. Niestety z roku na rok chorych przybywało, a co za tym idzie także i ofiar śmiertelnych. Mimo pierwszych optymistycznych prognoz stworzenia szczepionki w ciągu dwóch lat, do dziś takowej nie wynaleziono, a na całym świecie nadal sporo osób umiera na tę straszliwą chorobę. Opinia społeczna inaczej dopiero zaczęła spoglądać na to zjawisko, kiedy Magic Johnson, koszykarz NBA, przyznał się do bycia zarażonym wirusem HIV. Rok wcześniej doszło jednak do innego przełomowego wydarzenia.

W grudniu 1990 roku magazyn LIFE opublikował zdjęcie autorstwa Therese Frare, prezentujące ostatnie chwile 32-letniego Davida Kirby'ego. Fotografia została wykonana w kwietniu tego samego roku w Columbus, w hospicjum dla chorych na AIDS. Od razu stała się jedną z ikon tej choroby oraz przyczyniła się do zmiany w społecznym myśleniu.

Therese Frare na początku 1990 roku będąc studentką Uniwersytetu w Ohio, zaczęła pracować jako wolontariusz w hospicjum. Poznała tam Petę, który jako osoba biseksualna i zakażona zajmował się chorymi pacjentami. Dzięki niemu poznała właśnie Davida. Na początku lat 80. był on aktywistą społecznym na rzecz osób homoseksualnych. Z tego też powodu zerwał kontakt z rodziną. Kiedy jednak dowiedział się, że jest nosicielem wirusa, odnowił relacje. Zapytał się swych rodziców, czy może wrócić do domu, gdyż chciał umrzeć w otoczeniu bliskich. 

W dniu śmierci Davida, przyjechałam z wizytą do Pety. Zaprowadził mnie wtedy do niego. Zostałam jednak na zewnątrz, aby nie przeszkadzać rodzinie. W pewnym momencie podeszła do mnie jego mama i spytała, czy nie zrobię zdjęć osobom, które przyszły pożegnać jej syna. Weszłam do pokoju i zatrzymałam się w rogu. Przez ten czas cicho fotografowałam te wydarzenia. Po wszystkim zdałam sobie sprawę, że byłam świadkiem naprawdę czegoś niezwykłego. Gdy spytałam kiedyś Davida, czy mogę zrobić mu zdjęcia, odpowiedział, że nie ma sprawy, dopóki nie będą one robione dla zysku. Nigdy nie wzięłam za nie żadnych pieniędzy. 

Jest to niezwykle poruszający i przejmujący obraz. Widok zrozpaczonego ojca żegnającego się ze swym synem to coś, czego nie powinno się nikomu życzyć. Jest to straszne zwieńczenie niebywałego okresu, w którym rodzice Davida musieli być świadkami wyniszczenia ich syna. Zdjęcie to pokazuje tragedię osób chorych na AIDS, które poddawane są ogromnemu cierpieniu. Ciało Davida, a raczej to, co z niego zostało, wraz z zrozpaczonym ojcem nasuwa mi na myśl biblijne obrazy, zwłaszcza mękę Chrystusa. Na ironię zakrawa fakt, że współczesna pieta dotyczy osób piętnowanych przez kościół. 

2 lata później przyszedł też i czas na Petę. Rodzina Davida w dowód wdzięczności za okazaną pomoc swemu synowi towarzyszyła jego koledze do ostatnich chwil. Zdjęcie Frare bardzo szybko wywołało ogromne poruszenie w społeczeństwie. Szacuje się, że do dziś zobaczyło je ponad miliard osób. Dzięki niemu wiele osób zmieniło swe nastawienie do tej choroby, a także zdecydowało zrobić sobie test na obecność wirusa. W 1991 roku zdjęcie to zostało nagrodzone w konkursie World Press Photo. 

W 1992 roku firma Benetton za zgodą rodziny wykorzystała podkoloryzowaną wersję fotografii do swej kampanii reklamowej, co spotkało się z krytyką ze strony środowisk katolickich (zawsze musi być jakieś ale) oraz środowiska LGBT.  







fot. 2-5. Therese Frare


Źródła:
http://time.com/3503000/behind-the-picture-the-photo-that-changed-the-face-of-aids/#1
http://wyborcza.pl/alehistoria/1,121681,20003147,zycie-w-czasach-aids-historia-plagi.html
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,8173332,Zdjecie__ktore_zmienilo_obraz_AIDS__Magazyn_LIFE_przypomina.html
http://rarehistoricalphotos.com/father-son-deathbed-david-kirby-1989/







czwartek, 22 września 2016

Historia pewnego crowdfundingu

Dziś będzie trochę nietypowo. Przede wszystkim ze względu na to, że pierwszy raz zagości na blogu zdjęcie ze smartfona. Ponadto będzie ono dotyczyło historii świeżej, pewnego starszego pana, który przekonał się, jak wielką mocą dysponuje zjawisko crowdfundingu. 


fot. Joel Cervantes Macias

Joel Cervantes Macias podczas spaceru ulicami Chicago zauważył pewnego starszego pana sprzedającego lody. Byłby to widok jak co dzień, jednak w tym wypadku scena wręcz chwyta za serce. Widzimy staruszka ledwo pchającego swe główne źródło utrzymania. Osoba w takim wieku winna wypoczywać na emeryturze, zamiast ciężko pracować w sytuacji, gdy zdrowie odmawia już posłuszeństwa. Zdjęcie to w pewnym sensie nasuwa mi na myśl motywy mityczne lub biblijne, gdy człowiek musiał zmagać się ze swym losem, przeciwnościami.

Joel poruszony tą sytuacją, podszedł do starszego mężczyzny, by dowiedzieć się czegoś o nim. Okazało się, że postać ze zdjęcia to 89-letni Fidencio Sanchez, który od ponad 20 lat razem ze swą żoną sprzedaje lody na ulicy. Niestety od pewnego czasu jego małżonka poważnie choruje, dlatego też musi on samemu przemierzać miejskie ulice w celach zarobkowych, aby zapłacić za leki i rachunki. 

Joel postanowił od razu kupić od starszego pana trochę lodów za 50 dolarów. Po wrzuceniu zdjęcia na Facebooka, zauważył spore poruszenie wśród swych znajomych. Zmotywowało go to do otwarcia projektu na jednej ze stron crowdfundingowych. Za cel obrał sobie 3 tysiące dolarów. Oczywiście internauci nie zawiedli w tym momencie. Nie tylko szybko zebrano całą kwotę, lecz trochę przekroczono budżet. Dziś na koncie znajduje się blisko 400 tysięcy! W całą akcję zaangażowało się ponad 17 tysięcy osób, a to jeszcze nie koniec! Po raz kolejny okazało się, jak wielka moc kryje się w takich serwisach społecznościowych. 

Historia szybko obiegła nie tylko amerykańskie, lecz i światowe media. Z przeprowadzonych wywiadów dowiedziano się, że życie nie oszczędziło tego mężczyzny. Jako sierota musiał pracować od 13. roku życia, co robi do dnia dzisiejszego. Mimo podeszłego wieku cieszy się z każdej wykonywanej pracy. 



Źródła:
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/7,107881,20715607,dzieki-temu-zdjeciu-los-89-latka-w-koncu-sie-odmieni.html#Czolka3Img
https://www.gofundme.com/2am4q7kk
http://edition.cnn.com/2016/09/12/us/popsicle-seller-chicago-fidencio-sanchez/
http://www.telegraph.co.uk/news/2016/09/12/well-wishers-raise-115000-in-two-days-for-hunched-89-year-old-ic/






niedziela, 18 września 2016

Pożar na Marlborough Street

W mediach często spotykamy się z historiami określanymi mianem "o włos od tragedii". Niestety czasem zdarzają się też i takie, kiedy to dosłownie sekundy dzieliły ludzi od ratunku. Jedna z nich wydarzyła się 22 lipca 1975 roku na Marlborough Street w Bostonie.


fot. Stanley Forman

Tego dnia w jednej z kamienic doszło do wybuchu pożaru. Na miejscu niezwykle szybko zjawiły się jednostki straży pożarnej. W pewnym momencie zauważono dwie osoby na piątym piętrze. 19-letnia Diana Bryant wraz z 2-letnią chrześnicą, Tiarą Jones zostały uwięzione przez ogień, bez możliwej drogi ucieczki. Strażak, Robert O'Neil po dostaniu się na dach kamienicy, postanowił za pomocą opuszczonej drabiny bezpiecznie ewakuować uwięzione.

Cała sytuacja była obserwowana przez tłum gapiów, w którym to znajdował się Stanley Forman, fotoreporter Boston Herald. W momencie, gdy strażak znalazł się na balkonie i przygotowywał się do przetransportowania dziewczyn na drabinę, nieoczekiwanie konstrukcja runęła. Zarówno Diana jak i Tiara bez żadnej asekuracji spadły z wysokości ponad 15 metrów. 19-latka trafiła do szpitala z poważnymi obrażeniami całego ciała i niestety nie udało się jej uratować. Szczęście w nieszczęściu, mała dziewczynka upadła na ciało swej matki chrzestnej, dzięki czemu cudem przeżyła. 

Tak oto całą sytuację relacjonował potem fotograf:

Pobiegłem na tył budynku, a kiedy spojrzałem w górę, zobaczyłem kobietę i dziecko na schodach przeciwpożarowych. W międzyczasie, strażak Bob O'Neil wspiął się na dach i zobaczył tą samą parę na drodze ewakuacyjnej. Standardowo wybrałem rutynowe miejsce i pozycję do robienia zdjęć. W momencie sięgania przez strażaka po drabinę, całość konstrukcji zawaliła się. Instynktownie zacząłem robić zdjęcia, lecz w momencie samego upadku odwróciłem wzrok. Nie chciałem widzieć ich uderzających o ziemię. Cały się trząsłem. Nie chciałem się także udać potem na miejsce tragedii. 

Fotografia szybko została opublikowana w Boston Herald. Choć wzbudziła wiele kontrowersji, to jednak w przeciągu 24 godzin władze miejskie zdecydowały się na poważne zmiany w zabezpieczeniach przeciwpożarowych, zwłaszcza w zakresie dróg ewakuacyjnych. Za ich śladem podążyły także inne amerykańskie miasta. 

Za swe zdjęcia Forman otrzymał w 1976 roku prestiżową Nagrodę Pulitzera.




fot. 2, 3. Stanley Forman

Źródła:
http://www.o2.pl/artykul/nic-nie-zapowiadalo-tej-tragedii-byli-juz-o-krok-gdy-5921195884487809a
https://en.wikipedia.org/wiki/Fire_Escape_Collapse
http://rarehistoricalphotos.com/mother-daughter-falling-fire-escape-1975/