Jest to prawdopodobnie najsłynniejsze wojenne zdjęcie świata, które zostało wykonane przez człowieka legendę, jednego z najlepszych fotoreporterów w historii.
W latach 1936-1939 Hiszpania stała się areną wojny domowej. Przez wielu historyków tamtejsze wydarzenia uważane są za preludium II wojny światowej. Do walki o władzę stanęły ze sobą dwie strony: socjaliści i faszyści. Można stwierdzić, iż w wielu przypadkach była to ostatnia "romantyczna" wojna w historii, gdyż tysiące osób z całego świata przybyło wtedy do Hiszpanii, by sprzeciwić się rosnącej sile faszyzmu, jednocześnie walcząc o demokrację. Niestety olbrzymia pomoc materialna oraz wojskowa ze strony Niemiec oraz Włoch dla generała Franco przeważyła szalę wojny na korzyść faszystów. Skutkiem tej nieszczęśliwej wojny były olbrzymie zniszczenia materialne, śmierć setek tysięcy osób, a co gorsza blisko 40 lat autorytarnych rządów Franco.
W momencie wybuchu wojny Robert Capa powoli stawał się szerzej znanym fotografem w kręgach czasopism i wydawnictw, lecz dopiero reportaże z Hiszpanii uczyniły z niego "pierwszego" fotografa wojennego.
Od początku fotografia śmierci żołnierza wzbudziła kontrowersje. Zastanawiano się nad jej autentycznością. Ponadto z samego zdjęcia nie jesteśmy w stanie wywnioskować, czy ów hiszpański żołnierz został w tym momencie postrzelony, czy się poślizgnął, czy może specjalnie dla Capy upozorował własną śmierć. Sam fotograf w swych zeznaniach często zmieniał istotne fakty, w wyniku czego nie jesteśmy pewni prawdziwych wydarzeń.
Oto kilka znanych wersji:
Według pierwszej z nich, Capa przebywał wtedy na linii frontu z oddziałem milicji z Alcoy. W pewnym momencie utknął w okopie wraz z jednym z żołnierzy. Znajdujący się po drugiej stronie karabin maszynowy nie dawał im większych szans na ucieczkę. Hiszpański żołnierz co chwila dokonywał prób wydostania się z pułapki. W pewnym momencie udało im się wyczołgać z okopu, lecz w chwili poderwania do biegu Capa usłyszał terkot karabinu. Momentalnie chwycił za aparat i wykonał owe zdjęcie padającego żołnierza.
Druga wersja mówi o tym, iż Capa obwiniał się o śmierć postaci na zdjęciu. Z powodu stagnacji na froncie, poprosił żołnierzy by ci odegrali pokazowy atak ze wzgórza. Jednak ogólna wesoła atmosfera tej sceny została przerwana przez strzały, z których jeden okazał się śmiertelny dla bohatera fotografii.
Inna zaś historia mówi o tym, iż Capa znajdował się w okopie wraz z całym oddziałem, który co chwila podrywał się i ponawiał ataki na pobliskie stanowisko karabinu maszynowego. Podczas kolejnego ataku fotograf wystawił aparat ponad głowę i wykonał ujęcie "na ślepo".
Capie zarzucano, że zdjęcie zostało upozorowane. Jednak nikt nie był w stanie udowodnić mu, że to jest jedno wielkie oszustwo. Kilka lat temu odnaleziono jego zaginione negatywy z czasów wojny hiszpańskiej. Na kliszy z padającym żołnierzem brak dowodów upozorowania całej sytuacji. Gdyby chciał dokonać oszustwa, to pewnie wykonałby znacznie więcej ujęć.
Głównym problemem, na jaki natrafili badacze historii zdjęcia była niemożność identyfikacji padającego żołnierza. Jeden z nich starał się dowieść, że owego dnia 5 IX 1936 na tym odcinku frontu zginął tylko jeden żołnierz - Federico Borell. Niestety jego argumentacja oraz rzekome autentyczne dokumenty potwierdzające ten fakt, nie zostały uznane przez innych badaczy.
Padający żołnierz ukazuje bohaterską, aczkolwiek tragiczną śmierć. Owa fotografia stała się największym symbolem tamtejszej wojny, a Roberta Capę uczyniła niezwykle sławnym fotografem.
Źródła:
Większość informacji zaczerpnięto z Alex Kershaw, Capa. Szampan i krew., Fontanna, Warszawa 2008.
Od początku fotografia śmierci żołnierza wzbudziła kontrowersje. Zastanawiano się nad jej autentycznością. Ponadto z samego zdjęcia nie jesteśmy w stanie wywnioskować, czy ów hiszpański żołnierz został w tym momencie postrzelony, czy się poślizgnął, czy może specjalnie dla Capy upozorował własną śmierć. Sam fotograf w swych zeznaniach często zmieniał istotne fakty, w wyniku czego nie jesteśmy pewni prawdziwych wydarzeń.
Oto kilka znanych wersji:
Według pierwszej z nich, Capa przebywał wtedy na linii frontu z oddziałem milicji z Alcoy. W pewnym momencie utknął w okopie wraz z jednym z żołnierzy. Znajdujący się po drugiej stronie karabin maszynowy nie dawał im większych szans na ucieczkę. Hiszpański żołnierz co chwila dokonywał prób wydostania się z pułapki. W pewnym momencie udało im się wyczołgać z okopu, lecz w chwili poderwania do biegu Capa usłyszał terkot karabinu. Momentalnie chwycił za aparat i wykonał owe zdjęcie padającego żołnierza.
Druga wersja mówi o tym, iż Capa obwiniał się o śmierć postaci na zdjęciu. Z powodu stagnacji na froncie, poprosił żołnierzy by ci odegrali pokazowy atak ze wzgórza. Jednak ogólna wesoła atmosfera tej sceny została przerwana przez strzały, z których jeden okazał się śmiertelny dla bohatera fotografii.
Inna zaś historia mówi o tym, iż Capa znajdował się w okopie wraz z całym oddziałem, który co chwila podrywał się i ponawiał ataki na pobliskie stanowisko karabinu maszynowego. Podczas kolejnego ataku fotograf wystawił aparat ponad głowę i wykonał ujęcie "na ślepo".
Capie zarzucano, że zdjęcie zostało upozorowane. Jednak nikt nie był w stanie udowodnić mu, że to jest jedno wielkie oszustwo. Kilka lat temu odnaleziono jego zaginione negatywy z czasów wojny hiszpańskiej. Na kliszy z padającym żołnierzem brak dowodów upozorowania całej sytuacji. Gdyby chciał dokonać oszustwa, to pewnie wykonałby znacznie więcej ujęć.
Głównym problemem, na jaki natrafili badacze historii zdjęcia była niemożność identyfikacji padającego żołnierza. Jeden z nich starał się dowieść, że owego dnia 5 IX 1936 na tym odcinku frontu zginął tylko jeden żołnierz - Federico Borell. Niestety jego argumentacja oraz rzekome autentyczne dokumenty potwierdzające ten fakt, nie zostały uznane przez innych badaczy.
Padający żołnierz ukazuje bohaterską, aczkolwiek tragiczną śmierć. Owa fotografia stała się największym symbolem tamtejszej wojny, a Roberta Capę uczyniła niezwykle sławnym fotografem.
Źródła:
Większość informacji zaczerpnięto z Alex Kershaw, Capa. Szampan i krew., Fontanna, Warszawa 2008.
Panie Michale, bardzo bardzo dziękuję za tego bloga! Jest niesamowicie ciekawy! Z niecierpliwością czekam na kolejne posty. Niech pan nigdy nie przestanie pisać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dziękuję za miłe słowa. Postaram się pisać jak najczęściej.
OdpowiedzUsuńśmierdzisz!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń?
OdpowiedzUsuńGratuleje wpisu, jednak jeśli chodzi o tło historyczne, jeśli nazywamy jedną stronę faszystami to sprawiedliwe byłoby uświadomienie czytelnikom, że drugą stroną byli komuniści i nie walczyli oni o demokrację tylko komunizm. Romantyczność tej wojny to tylko propaganda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mylisz się w hiszpanskiej wojnie domowej, przeciw faszystom walczyli przede wszystkim anarchisci, ktorzy funkjonowali na zasadzie demokracji beposredniej.
OdpowiedzUsuńDzięki za prowadzenie ciekawego bloga ;)
OdpowiedzUsuń"Capie zarzucano, że zdjęcie zostało upozorowane. Jednak nikt nie był w stanie udowodnić mu, że to jest jedno wielkie oszustwo. Kilka lat temu odnaleziono jego zaginione negatywy z czasów wojny hiszpańskiej. Na kliszy z padającym żołnierzem brak dowodów upozorowania całej sytuacji. Gdyby chciał dokonać oszustwa, to pewnie wykonałby znacznie więcej ujęć."
OdpowiedzUsuńOszustwo zostało udowodnione - zidentyfikowano miejsce wykonania tej serii zdjęć - nie toczyy się tam wówczas żadne walki. Do tego jest w tej serii i drugie, mniej znane, ujęcie padającego żołnierza, wbrew pozorom Capa wykonał ich więc więcej.
" W latach 1936-1939 Hiszpania stała się areną wojny domowej. Przez wielu historyków tamtejsze wydarzenia uważane są za preludium II wojny światowej. Do walki o władzę stanęły ze sobą dwie strony: socjaliści i faszyści. Można stwierdzić, iż w wielu przypadkach była to ostatnia "romantyczna" wojna w historii, gdyż tysiące osób z całego świata przybyło wtedy do Hiszpanii, by sprzeciwić się rosnącej sile faszyzmu, jednocześnie walcząc o demokrację. Niestety olbrzymia pomoc materialna oraz wojskowa ze strony Niemiec oraz Włoch dla generała Franco przeważyła szalę wojny na korzyść faszystów. Skutkiem tej nieszczęśliwej wojny były olbrzymie zniszczenia materialne, śmierć setek tysięcy osób, a co gorsza blisko 40 lat autorytarnych rządów Franco. "
OdpowiedzUsuńJeśli napisał Pan, ze walczyli faszyści to w takim razie po drugiej stronie byli komuniści. Do tego niech Pan nie zapomina, że republikanom znacznie pomagał Związek Radziecki oraz Brygady Międzynarodowe. 40 lat autokratycznych rządów Franco zaowocowało kilkanaście lat życia Hiszpanów w dostatku. Dopiero lewicowy rząd Zapatero zniszczył kraj od środka. Gdyby nie wygrana nacjonalistów, Hiszpania byłaby kolejnym państwem satelickim ZSRR.
Na jakiej podstawie generał Franko określony został faszystą? Zbrodnie strony republikańskiej wskazują raczej na wielkie szczęście Hiszpanów, że rewolucja skończyła się tak jak się skończyła - klęską komunistów. Wiele lewicowych grup ideologicznych tworzacych front ludowy zostało w ciągu 1937r. całkowicie zdominowanych przez komunistów kierowanych wprost przez centralę międzynarodówki w Moskwie.
OdpowiedzUsuńRZ
Lol. Po pierwsze 90% opublikowanych zdjęć z tamtego okresu, wliczając 2 WŚ to ustawki. O demokrakcję walczyli... raczej o tzw. ludową demokrację. No straszny był ten Franco, doprowadził kraj do takiego upodlenia, że nawet w kryzysie i po destrukcyjnych rządach lewicy w ostatnich latach, Polacy łatwiej tam znajdują pracę i więcej zarabiają niż w polszy ofajdanej.
OdpowiedzUsuńPrawactwo internetowe nawet na blogu o zdjęciach (ciekawym zresztą) rzyga tą swoją jadowitą, kłamliwą propagandą.
OdpowiedzUsuńCo i tak nie zmienia faktu, że republikanie byli "zaczerwienieni", a próba ich wybielania byłaby taka samą propagandą tylko że z drugiej strony barykady
UsuńWspaniała historia bohatera tego zdjęcia. Brawo! Lecz nie fortunna śmierć Capy, wnosi jak gdyby pewien niedosyt. Brak zakończenia.
OdpowiedzUsuń