sobota, 30 października 2021

Nilüfer Demir - Alan Kurdi

Już od wielu lat możemy zaobserwować masową emigrację ludności z Bliskiego Wschodu. Wieloletnie wojny w Iraku, Afganistanie i Syrii sprawiają, że mieszkańcy tych krajów uciekają przed biedą, śmiercią i szukają lepszego jutra w Europie. Oczywiście sam ten proces wszędzie wzbudza ogromne kontrowersje. Nie można jednak zapomnieć, że wiąże się z ludzkimi dramatami, tragediami. Największym symbolem tragizmu tych czasów jest zdjęcie Alana Kurdiego, małego chłopca, który utonął podczas próby przedostania się do Grecji.



fot. Nilüfer Demir


Mamy 2015 rok. Od 4 lat w Syrii trwa wojna domowa, która spustoszyła barwny i niegdyś piękny kraj o głębokiej historii. Mnóstwo osób poniosło śmierć, odniosło rany, straciło dach nad głową. Niepewne czasy skłoniły ogromne rzesze ludzi do ucieczki z kraju. Najbliższym i najbardziej pewnym miejscem dla uciekinierów staje się Europa. Mnóstwo osób przedostaje się zatem do Turcji, skąd następnie ich celem jest uzyskanie azylu w UE. Ponieważ coraz więcej granic zostaje zamkniętych, pilnie strzeżonych, najbliższą, lecz ryzykowną drogą stają się greckie wyspy, znajdujące się nieopodal Turcji.

Warunkiem koniecznym do przedostania się na jedną z wysp, jest skorzystanie z łodzi. Wiele osób oddaje swoje ostatnie oszczędności szmuglerom, którzy pakują na małe łodzie zdecydowanie zbyt wielu uciekinierów. Prowadzi to do katastrofy. W szczytowym okresie nie ma dnia, byśmy nie usłyszeli o dziesiątkach, a nawet setkach ofiar, którym nie udało się przepłynąć morza. Nie da się dziś w zasadzie oszacować, ilu Syryjczyków, Irakijczyków czy mieszkańców innych krajów utonęło gdzieś między Turcją a Grecją, Północną Afryką a Włochami, Hiszpanią. Z racji specyfiki obecnych mediów, co najwyżej możemy dowiedzieć się tylko o ofiarach, lecz nie mamy ich obrazów. Zmieniło się to jednak dzięki tureckiej fotografce, której udało się uwiecznić ciało Alana Kurdiego.

Alan, przedstawiciel kurdyjskiej mniejszości w Syrii, 2 września 2015 roku wraz ze swoimi rodzicami oraz starszym bratem, Ghalibem, wsiada na jedną z przepełnionych łodzi. Ich celem jest znajdujące się niezbyt daleko greckie Kos. Wyspę można zobaczyć gołym okiem i stanowi ona ziemię obiecaną dla emigrantów. Celem rodziny jest uzyskanie azylu, a następnie podróż do Kanady. Niestety łódź, a w zasadzie wątpliwej jakości ponton, szybko nabiera wody. Rodzina trafia do morza. Z całej czwórki uratuje się tylko Abdullah Kurdi, ojciec i głowa rodziny.

Tego dnia na plaży w okolicach Bodrum znajdzie się Nilüfer Demir, fotografka, która pracowała dla tureckiej agencji DHA. Regularnie odwiedzała ten region, aby dokumentować sytuację uchodźców. W tym czasie miała akurat zająć się grupa Pakistańczyków, którzy mieli zamiar popłynąć na Kos. Nagle kobieta dowiedziała się, że na brzegu znajdują się ciała Syryjczyków. W wywiadzie dla magazynu VICE, Nilüfer stwierdziła, że gdy zobaczyła ciało chłopca, sparaliżowało ją. Po chwili jednak Turczynka ochłonęła i wykonała serię zdjęć. Był to dla niej straszny widok, po którym trudno było jej zasnąć.

Jeszcze tego samego dnia zdjęcie trafiło na Twittera i inne media społecznościowe, po czym lotem błyskawicy zostało udostępnione ogromną ilość razy, jak i pojawiło się w wielu mediach. Choć wywołało kontrowersje, to jednak przyczyniło się do tego, że kilka krajów zdecydowało się na zmianę swojego stosunku do imigrantów, co zdecydowanie pomogło osobom żyjącym w obozach.

Zawsze w takich sytuacjach pojawia się pytanie – dlaczego w ogóle wykonano zdjęcie? Moim zdaniem, jak i sporej grupy osób związanych ze zdjęciami, zadaniem fotografa jest przedstawianie rzeczywistości, przy jednoczesnym wyłączeniu emocji. Dzięki temu można pokazać innym to, czego jest się świadkiem. To też sprawiło, że cały świat dowiedział się o Alanie Kurdim, jak i innych uchodźcach, którzy próbowali uciec do Europy.

W dalszej części nadchodzi czas na refleksję, która zapewne przedstawicielom prawej, konserwatywnej strony nie przypadnie do gustu. Mamy 2021 rok, minęło 6 lat od śmierci Alana i nagle jednym z popularnych kierunków emigracji na Zachód stała się nasza wschodnia granica. Nie ma teraz dnia, abyśmy nie usłyszeli o nowej grupie przyłapanych uchodźców, osobach, które nadal koczują na granicy Polski i Białorusi. Jest to niezwykle kontrowersyjny temat, jednak moim zdaniem przepychanie kobiet w ciąży, małych dzieci z jednej strony na drugą, jest oznaką naszej słabości, jak i również powodem do wstydu. Wiadomym jest, że strona białoruska stara się wykorzystać całą sytuację, jednak wciąż mówimy o osobach, które potrzebują naszej pomocy.

Chciałbym przypomnieć, że w 1942 roku ponad 116 tysięcy Polaków, wśród których było przeszło 40 tysięcy cywilów (13 tysięcy dzieci) przedostało się z sowieckiej Rosji do Iranu. Tam ze strony lokalnych władz, jak i Brytyjczyków otrzymało niezbędną pomoc. Sporo dzieci trafiło do lokalnych sierocińców, jak i do Indii, gdzie mogło liczyć na najlepszą opiekę. Wygłodniali i zniszczeni ciężką pracą w ZSRR, Polacy znaleźli swoją ziemię obiecaną, a Władysław Anders stał się dla nich kimś pokroju Mojżesza.

Nie chcę za bardzo wyolbrzymiać obecnej sytuacji, jednak uważam, że nadszedł obecnie czas, abyśmy mogli choć w części spłacić wspomniany dług. W niedawnych sondażach ponad połowa Polaków opowiedziała się przeciw wpuszczaniu imigrantów do naszego kraju. Sposób, w jaki widzimy w każdym uchodźcy potencjalnego terrorystę, w zasadzie niczym nie różni się od tego, że przez lata w Polakach na Zachodzie widziano złodziei samochodów – przecież to takie oburzające!

Nie jestem wierzący, opowiedziałbym się nawet po stronie wrogów polskiego kościoła. Przypomniała mi się jednak historia, którą opowiedziała mi katechetka w szkole podstawowej. Do pewnej kobiety miał przyjść Jezus. Szykowała się zatem cały dzień na jego przybycie. Najpierw zapukał do niej bezdomny z prośbą o trochę jedzenia. Zignorowała go, bo czekała na Jezusa. Potem przyszedł wędrowny z osłem, z prośbą o trochę siana. Jego również odesłała. Na końcu zaś przyszedł pielgrzym z prośbą o trochę wody. On także został zignorowany. Gdy w końcu zjawił się Jezus, rozgniewany powiedział, że trzy razy zjawił się u kobiety, jednak ta go nie przyjęła. Interpretację historii w odniesieniu do sytuacji uchodźców, pozostawiam każdemu z czytelników.

Na końcu chciałbym pokazać kilka innych zdjęć Alana.


fot. 1, 2 3. N.N

Wyobraźcie sobie, że to teraz wasz syn, brat, siostrzeniec, bratanek, kuzyn. 


Źródła:

https://en.wikipedia.org/wiki/Death_of_Alan_Kurdi

https://en.wikipedia.org/wiki/Nil%C3%BCfer_Demir

https://ijoc.org/index.php/ijoc/article/viewFile/7252/2155

https://www.bbc.com/news/world-europe-34150419

https://time.com/4162306/alan-kurdi-syria-drowned-boy-refugee-crisis/

https://www.vice.com/pl/article/nnavbz/rozmowa-z-nilufer-demir







4 komentarze: