czwartek, 26 stycznia 2012

Cud w Bernie

W roku 1954 odbył się mecz, który przeszedł do historii piłki nożnej jako "Cud w Bernie". Tego dnia reprezentacja RFN sensacyjnie została najlepszym zespołem na świecie. W finale Niemcy pokonali jedną z najlepszych ekip, jakie kiedykolwiek mogliśmy podziwiać na piłkarskich arenach.

Początek lat 50-tych, to absolutna dominacja reprezentacji Węgier. Od 16-go maja 1950 roku do finałowego spotkania 4-go lipca 1954, Węgrzy nie ponieśli żadnej porażki. O sile tego zespołu przekonało się kilka europejskich potęg, a Polacy, którzy w 4 spotkaniach stracili ponad 20 bramek mieli się z nimi zmierzyć w eliminacjach do mundialu w Szwajcarii. Nasza reprezentacja w obawie przed kompromitacją oddała dwumecz walkowerem. 

O sile reprezentacji stanowili zawodnicy zespołu Honvéd Budapeszt. Podobnie jak Legia Warszawa, Honvéd był zespołem wojskowym, dzięki czemu przy wsparciu rządu mógł pozyskiwać najlepszych piłkarzy z innych węgierskich drużyn. Pod okiem trenera Gustava Szebesa powstawała jedna z najlepszych jedenastek w historii piłki nożnej. Zespół był oczkiem w głowie komunistycznych władz. Sami zawodnicy nie byli jednak zbytnio zadowoleni z panującej sytuacji politycznej. Najważniejszymi zawodnikami drużyny byli: Grosics, Bozsik, Kocsis, Hidegkuti, Puskas i Czibor. Na mundial jechali w roli absolutnych faworytów i każde inne miejsce niż pierwsze oznaczałoby wielką porażkę. 

Po drugiej stronie mamy reprezentację Zachodnich Niemiec. W skutek represji po zakończeniu II wojny światowej, aż do roku 1950 Niemcy nie mogli rozgrywać meczów międzypaństwowych. Do samego mundialu w Szwajcarii rozegrali ledwie 18 spotkań w okresie czterech lat! Na mistrzostwach nikt nie dawał im żadnych szans na jakikolwiek sukces. 

W pierwszym spotkaniu Węgrzy rozbili Koreę Południową aż 9:0, a Niemcy pokonali Turcję 4:1. W kolejnym meczu obie reprezentacje spotkały się ze sobą. Węgrzy nie dali swym przeciwnikom żadnych szans, wygrywając 8:3. Mimo wszystko obie reprezentacje uzyskały awans do ćwierćfinału. "Złota jedenastka" zgodnie z oczekiwaniami wygrała wszystkie spotkania i awansowała do finału. Ich półfinałowy pojedynek z Urugwajem uznawany jest za najlepsze spotkanie w historii MŚ. Nieoczekiwanie w finale ekipa Madziarów znów miała zmierzyć się z RFN. Niemcy eliminując Jugosławię oraz Austrię sensacyjnie znaleźli się wielkim finale.

Dnia 4-go lipca o godzinie 17 przy frekwencji przekraczającej 60 tysięcy ludzi, odbyło się spotkanie, które przeszło do historii piłki nożnej. Tego dnia nad stadionem przeszła ulewa i Niemcy upatrywali nadzieję w grząskim boisku. Po 8 minutach spotkania Węgrzy prowadzili już 2:0 i wszystko zapowiadało kolejny pogrom. Tymczasem sensacyjnie już w 18 minucie mieliśmy remis. Druga połowa upłynęła pod dyktando węgierskiej ekipy, która przeprowadzała huraganowe ataki na bramkę przeciwnika. Jednak między słupkami Niemiec stał Toni Turek, który dokonywał nieprawdopodobnych wyczynów. W 84. minucie cały stadion eksplodował z radości, gdyż to RFN za sprawą Helmuta Rahna objęło prowadzenie. Węgrzy w 89. minucie strzelili wyrównującą bramkę, choć z niewyjaśnionych względów Anglik, William Ling nie uznał tej bramki. Przez większość spotkania arbiter sędziował na korzyść Niemców. 


Niemcom udało się utrzymać wynik i sensacja stała się faktem. Oto drużyna złożona głównie z amatorów, pokonała najlepszy zespół na świecie. Od tego czasu zespół niemiecki należy do ścisłej światowej czołówki. Natomiast dla Węgrów był to początek końca tej wspaniałej ery. Po nieudanym powstaniu przeciw komunistom w 1956 roku, wielu reprezentantów uciekło na Zachód. Zespół w latach 60-tych dwukrotnie sięgnął jeszcze po złoto olimpijskie, choć były to ostatnie wielkie sukcesy na arenie międzynarodowej. Warto wspomnieć, że jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw w Szwajcarii, Węgrzy przypuszczali, że Zachód nie pozwoli zwyciężyć komunistycznemu państwu.

Ostatnimi laty powątpiewa się w "czysty" sukces RFN. Istnieją solidne podejrzenia, że reprezentanci Niemiec stosowali doping. Lekarz drużyny, Franz Loogen wykonywał bardzo wiele zastrzyków witamin, choć mógł to być Pervitin oparty na metaamfetaminie. Choć są to tylko przypuszczenia, to jednak faktem jest, iż po zakończeniu mistrzostw aż ośmiu Niemców zachorowało na żółtaczkę, a dwóch z nich po latach zmarło na zapalenie wątroby. 

Źródła:
http://altiok.blox.pl/2011/07/4-VII-1954-Cud-w-Bernie-z-dopingiem-w-tle.html
http://soccerlog.net/2010/02/05/szwajcaria-1954--v-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/







poniedziałek, 16 stycznia 2012

Ken Kozakiewicz

W roku 1990 doszło do irackiej inwazji na Kuwejt. Wbrew oczekiwaniom Saddama Husajna, jego najazd na Kuwejt spotkał się z potępieniem ze strony większości państw na świecie. Niedostosowanie się do rezolucji ONZ spowodowało przygotowanie zbrojnej interwencji. Przedstawione zdjęcie ukazuje jedne z ofiar koalicji antyirackiej.


fot. David Turnley

Operacja "Pustynna Burza" była największą zbrojną interwencją wojsk amerykańskich od czasów wojny w Wietnamie. Siły koalicyjne liczyły blisko milion żołnierzy, z czego Amerykanie stanowili 70% wszystkich oddziałów. Po serii tysięcy nalotów na irackie obiekty militarne i gospodarcze, rozpoczęła się operacja lądowa. Była to jedna z najszybszych operacji w historii. Naziemny atak Amerykanów trwał ledwie 100 godzin i zakończył się totalnym rozgromieniem irackich wojsk - jednej z najsilniejszych armii na świecie. Mimo ogromnych sukcesów Amerykanie nie zdecydowali się na atak na stolicę, w wyniku czego do dzisiejszego dnia muszą się zmagać z konfliktem w Iraku.

Operacja w Iraku i Kuwejcie została poddana ścisłej cenzurze przez Pentagon. Oficerowie armii mieli za zadanie jak najmocniej utrudnić życie dziennikarzy. Na samym początku zmagań dziennikarze nie zostali dopuszczeni na linię frontu. Specjalna dyrektywa nakazywała blokowanie obrazów przedstawiających ofiary wojny, a w szczególności poległych. Dziennikarze zdali sobie sprawę, iż bardzo trudno będzie im dane pokazywanie prawdziwego oblicza wojny.

Amerykański fotograf David Turnley był jedną z tych osób, które chciały ominąć zastosowane przepisy. Udało mu się dostać do medycznej jednostki MASH, znanej choćby z filmu Roberta Altmana. Okazało się, że w tej jednostce nie było żadnego oficera wywiadu. Lekarze zgodzili się na to, by Turnley mógł z nimi podróżować po polu bitwy.

Podczas ostatniego dnia walk fotograf wyleciał z lekarzami na jeden z patroli. Po otrzymaniu meldunku radiowego, z twarzy kapitana Turnley wywnioskował, że zdarzyło się coś złego. Na miejscu lekarze znaleźli amerykański pojazd M2 Bradley, który w wyniku ataku rakietowego został dosłownie przecięty na dwie części. Nie było żadnych wątpliwości, że tym razem mają do czynienia z tak zwanym "friendly fire", czyli omyłkowym atakiem ze strony sojuszników.

Dwaj ranni żołnierze zostali zabrani do śmigłowca. Byli bardzo zdezorientowani i nie mieli pojęcia, co się stało. Ciało kierowcy zostało umieszczone w specjalnym worku. Jeden z medyków zdjął z szyi zabitego nieśmiertelnik, po czym podał go drugiemu medykowi. W tym momencie ranny sierżant Ken Kozakiewicz dowiedział się, że jego najlepszy przyjaciel Andy Alaniz nie żyje. Moment jego rozpaczy stał się największym symbolem tamtej wojny.

Turnley obawiał się, że jego zdjęcie zostanie zatrzymane przez cenzurę. Tak też się stało, lecz na całe szczęście po kilku dniach obraz ukazujący płaczącego żołnierza ukazał się w większości światowych gazet.

Zdjęcie Kena Kozakiewicza uzmysłowiło ludziom na całym świecie, że żołnierze nie są ludźmi ze stali. Łzy, rozpacz również i takim osobom nie są obce. W wielu przypadkach mamy do czynienia z bardzo młodymi żołnierzami. Do armii amerykańskiej mogą zgłaszać się nastolatkowie, którzy ukończyli 17 lat. Według prawa nie mogą napić się piwa, lecz mogą walczyć z karabinem w ręku.

Przy zastosowaniu najnowocześniejszych technologii pomyłki na polu bitwy nadal występują, w wyniku czego co jakiś czas słyszymy o sytuacjach, gdy ktoś ginie od przyjacielskiego pocisku. Rodziny poległych jak i ci, którzy doprowadzili do takiej tragedii, muszą cały czas żyć z tym tragicznym przeświadczeniem.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Odwaga

Wyjątkowo tym razem przedstawione zostaną dwa zdjęcia, które prezentują podobne do siebie historie. Obie fotografie prezentują niezwykłą odwagę, jaką w roku 1957 wykazały się dwie nastoletnie Afroamerykanki.


 fot. Will Counts
                                                                   fot. Douglas Martin
Choć od zakończenia wojny secesyjnej i formalnego zniesienia niewolnictwa minęło blisko 100 lat, to w Stanach Zjednoczonych, szczególnie w południowej części problem segregacji rasowej był bardzo  powszechny. Dyskryminację rasową prawnie utrwalono poprzez tak zwane Prawa Jima Crowa. Ich zadaniem było ograniczenie praw czarnoskórej ludności oraz pogłębianie różnic między białymi i czarnymi obywatelami. Już sama nazwa mocno uderza w czarnoskórą ludność, gdyż mianem Jima Crowa określano właśnie Murzynów. W wyniku segregacji biali i czarni nie mogli uczęszczać do tych samych szkół, kin, restauracji. Wprowadzono oddzielne toalety, szpitale, miejsca w publicznych środkach transportu. Zakazano mieszanych małżeństw. Czarnoskóra ludność w większości przypadków skazana została na najgorszą pracę poniżej płacy minimalnej.

W takiej sytuacji Afroamerykanie skazani byli na marginalne życie. Jednak z biegiem czasu coraz więcej osób po obu stronach występowało o zniesienie segregacji. Dzięki sukcesom grupy czarnoskórych pilotów w czasie II wojny światowej, w roku 1948 prezydent USA, Harry Truman podpisał specjalną ustawę, która oficjalnie zniosła segregację rasową w armii. 

W przeciwieństwie do białej części społeczeństwa, Afroamerykanie zdecydowali się na prowadzenie pokojowej formy protestu. Organizowano specjalne marsze, okupacje miejsc pracy, zajmowano miejsca przeznaczone jedynie dla białych. Szerokim echem odbiła się sprawa Rosy Parks, która 1 grudnia 1955 roku w Montgomery odmówiła ustąpienia miejsca białej osobie. Za to "nieposłuszeństwo" została aresztowana. Jej sprawa trafiła aż do Sądu Najwyższego USA, gdzie zasady segregacji zostały uznane za sprzeczne z konstytucją. Osobą, która bardzo mocno przyczyniła się do zniesienia segregacji rasowej był Martin Luther King. Był współorganizatorem marszu na Waszyngton, gdzie kilkaset tysięcy demonstrantów pokazało swój sprzeciw wobec panującym prawom. To właśnie wtedy Luther King wygłosił swe słynne przemówienie I have a dream. Marsz był jednym z decydujących czynników, które doprowadziły do przyjęcia Voting Rights Act oraz Civil Rights Act w roku 1964, które oficjalnie zniosły segregacje rasową w Stanach Zjednoczonych. 

Kilka lat przed tymi wydarzeniami, w roku 1957 miało miejsce wydarzenie, które przeszło do historii Stanów Zjednoczonych. W 1954 roku Sąd Najwyższy wydał rozporządzenie znoszące segregację rasową w szkołach. Liceum w Little Roch w stanie Arkansas zgodziło się przyjąć dziewięciu czarnoskórych uczniów. Ich przybycie do szkoły doprowadziło do sporych zamieszek. 

Pierwsze zdjęcie ukazuje 15-letnią Elizabeth Eckford. Była właśnie jedną z dziewięciu czarnoskórych osób, które przybyły do nowego liceum. Fotografia ukazuję ją w czasie drogi do szkoły. Mimo gróźb i okrzyków ze strony znajdujących się za nią dziewczyn, Elizabeth nie poddała się i dalej zmierzała w stronę drzwi wejściowych.
Niestety pierwszego dnia czarnoskórym uczniom nie dane było wejść do szkoły. Miejscowy gubernator wysłał stanową gwardię, aby ta nie wpuściła dziewiątki Afroamerykanów do liceum. W całą akcję włączył się prezydent Eisenhover, który wysłał na miejsce 1200 żołnierzy ze słynnej 101 dywizji powietrznodesantowej. Jednocześnie miejscowa gwardia została poddana kontroli i władzy rządu federalnego. Od tej chwili uczniowie eskortowani byli do szkoły przez żołnierzy. Jednak wewnątrz samego budynku również poddawano ich różnym szykanom, a żołnierze nie mieli zezwolenia na udzielanie pomocy. 

Tego pierwszego dnia, gdy Elizabeth nie dane było wejść do szkoły, wróciła na przystanek autobusowy. Otoczona przez wielu białych, w obawie przed linczem rozpłakała się. W pewnym momencie reporter Benjamin Fine, na myśl o swej córce, która był w w wieku Elizabeth, przysiadł się do uczennicy, mówiąc jej "nie pozwól im zobaczyć, że płaczesz". Wkrótce w obronie dziewczyny stanęła także Grace Lorch. Z jej pomocą Elizabeth bezpiecznie dotarła do domu. Z powodu swego czynu, Grace wkrótce stała się celem ataków i szykan.  W jej garażu podłożono dynamit. Nauczycielka musiała z pomocą rządu przeprowadzić się do Kanady.

Nauka w szkole trwała jedynie rok, gdyż na mocy rządowego dekretu, wszystkie licea w tym rejonie zostały zamknięte. Elizabeth przenosiła sie z jednej szkoły do drugiej, lecz ostatecznie udało jej się zdobyć dyplom. Znajdująca się na zdjęciu za Elizabeth, krzycząca dziewczyna - Hazel Masseery, równie szybko stała się popularna. Jednak bardzo szybko żałowała swego postępku. Z biegiem czasu stanęła po stronie zniesienia segregacji rasowej. Wiele lat później nastąpiło spotkanie obu kobiet, które znalazły drogę do wybaczenia i porozumienia.

Na drugim zdjęciu ukazana została Dorothy Counts, gdy wyruszyła w swą pierwszą podróż do nowego liceum Harry Harding High School w Charlotte w Północnej Karolinie. Po drodze musiała zmierzyć się z ogromną fala agresji i nienawiści. Mimo przeróżnych wyzwisk, śmiechów, opluwania, a nawet rzucania kamieniami, ona dzielnie i dumnie kroczyła do przodu.


Dorothy Counts została po kilku dniach jednak wypisana ze szkoły, gdyż rodzice z powodu gróźb oraz niszczenia własności obawiali się zarówno o jej jak i swoje życie. Rodzina przeniosła się do Pensylwanii. Choć był to bardzo krótki okres w życiu dziewczyny, to do dzisiaj Dorothy Counts pozostaje jednym z największych symboli niezłomności i wielkiej odwagi.

Napisaniem tego postu zostałem zainspirowany filmem Służące. Zdecydowanie jest to jedna z najlepszych produkcji zeszłego roku i jeden z faworytów do zdobycia najważniejszych nagród filmowych. Polecam wszystkim do obejrzenia! Mimo komediowej formy trailera, film porusza w bardzo mocny sposób wiele sytuacji typowych dla segregacji rasowej.


 


czwartek, 5 stycznia 2012

Sęp i głodujące dziecko

W roku 1993 za sprawą fotoreportera z RPA, Kevina Cartera, świat ujrzał przenikliwy obraz klęski głodu w Afryce. Zdjęcie przedstawiające wycieńczoną z głodu sudańską dziewczynkę oraz sępa czekającego na jej śmierć, poruszyło światową opinie publiczną. Niestety mimo tego oraz innych obrazów ukazujących tragiczny los wielu mieszkańców Afryki, do dnia dzisiejszego, co kilka minut klęska głodu zabiera ze sobą kolejne istnienia.


Od początku dwudziestego wieku, udokumentowano co najmniej kilkanaście klęsk głodu w Afryce. Gdyby dodać do tego także pozostałe części naszego globu, wtedy z taką tragedią możemy się spotykać co 2-3 lata. Od lat 80. mamy do czynienia z głodem w Afryce na niespotykaną dotąd skalę. Miejscem szczególnie dotkniętym są państwa tak zwanego Rogu Afrykańskiego, głównie Somalia i Etiopia. Choć w wielu sytuacjach nie ogłasza się klęski głodu, to jednak spora część krajów tego kontynentu boryka się z poważnymi problemami żywnościowymi oraz higienicznymi.

W roku 1993 takim miejscem szczególnie naznaczonym brakiem żywności był Sudan. W wyniku suszy oraz konfliktów zbrojnych tysiące Sudańczyków cierpiało na niedożywienie. Właśnie wtedy Kevin Carter wyruszył do obozu dla uchodźców, aby sfotografować tamtejszą tragedię. Dotknięty widokiem umierających dzieci udał się do buszu, by móc odreagować stres z nimi związany. Właśnie wtedy na swej drodze spotkał tę wycieńczoną z głodu dziewczynkę. 

Gdy zaczął jej robić zdjęcia, obok dziecka przyfrunął sęp. Carter wiedział, że takie zdjęcie będzie miało ogromną moc. Fotograf oczekuje przeszło 20 minut na moment, w którym sęp zaatakuje dziewczynkę. Gdy to nie następuje, decyduje się na uwiecznienie zdjęcia w takiej statycznej postaci. Przerażająco wychudzony szkielet dziewczynki i jej nieproporcjonalna do reszty ciała głowa są ewidentnym przekazem dramatu, jaki od wielu dni, tygodni, a nawet całego życia przeżywa. Sęp będący tutaj zwiastunem śmierci dopełnia ten obraz, zwiększając jego dramaturgię.

Carter po zrobieniu zdjęcia przegonił sępa, lecz nie udzielił dziewczynce jakiejkolwiek pomocy. Podobno chwilę potem "usiadł pod drzewem, rozmawiał z Bogiem, płakał i myślał o swojej córce, Megan". Według relacji fotografa, dziewczynka chwiejnym krokiem ruszyła w stronę obozu. Do dzisiaj nie wiemy kim była, czy dotarła do obozu i najważniejsze - czy przeżyła?

Zdjęcie ukazało się na okładce New York Timesa 26 marca 1993 roku. Bardzo szybko zostało przedrukowane przez wiele światowych dzienników. Czytelnicy zaczęli zasypywać redakcję pytaniami o los dziewczynki. Gdy na jaw wyszła cała prawda związana z zachowaniem reportera, na Cartera spadła ogromna fala krytyki. Zastanawiano się, na ile możemy zostać bierni wobec rejestrowanych przez nas wydarzeń. Z jednej strony mógł uratować dziewczynkę i zanieść ją do obozu, lecz z drugiej strony tego dnia był świadkiem cierpienia tysięcy ludzi, co drastycznie wpłynęło na jego zachowanie względem dziewczynki.

Fotografia dziewczynki przyczyniła się do gwałtownego wzrostu zainteresowania sytuacją w Sudanie. Tysiące ludzi zdecydowało się na przesłanie określonej pomocy materialnej. Dla Cartera jego najsławniejsze zdjęcie było jednak początkiem końca kariery. Jeszcze za czasów apartheidu był świadkiem wielu makabrycznych wydarzeń. Wydarzenia w Sudanie znacznie silniej odbiły się na jego psychice. W roku 1994 otrzymał nagrodę Pulitzera. 18 marca podczas strzelaniny w Takozie ginie jego przyjaciel Ken Oosterbroek. Sam Carter kilka godzin wcześniej wrócił do hotelu. Obwiniał się o śmierć Kena twierdząc, że to on sam powinien zginąć od kuli. Popadł w głęboką depresję. 27 lipca 1994 roku popełnił samobójstwo. 
W swym liście pożegnalnym napisał - Jestem załamany. Bez telefonu, bez pieniędzy na czynsz i na alimenty. Prześladują mnie żywe obrazy zabitych i cierpiących, widok ciał, egzekucji, rannych dzieci. Odszedłem i jeśli będę miał szczęście, dołączę do Kena.

Niestety obecnie mimo zwiększenia pomocy dla Afryki, nasz świat nie może sobie poradzić z tamtejszym głodem. Ponieważ na co dzień nie obcujemy z takimi sytuacjami, bardzo trudno jest nam uzmysłowić sobie, z jak wielką tragedią mamy do czynienia. W tej chwili w Somalii panuje tragiczna sytuacja. Nieunormowana sytuacja polityczna oraz zmiany klimatyczne powodujące ogromne susze sprawiały, że prawie połowa mieszkańców Somalii (blisko 4 miliony) zmaga się z ciągłym niedożywieniem. Susza całkowicie pozbawiła środków do życia mieszkańców, którzy głównie utrzymywali się z pasterstwa. Klęska głodu dotyka blisko 12 milionów osób mieszkających w tej części Afryki. Pobliskie kraje coraz częściej nie nadążają z pomocą dla setek tysięcy uchodźców.

Organizacje niosące pomoc, w tym głównie ONZ, nie są w stanie przekonać całego świata w sprawie niesienia pomocy. W lipcu ubiegłego roku o pomoc dla Somalii wystąpiła Unia Afrykańska. Odpowiedziały na nią między innymi Stany Zjednoczone, Unia Europejska. Niestety ów apel został zignorowany przez afrykańskie potęgi: RPA, Nigeria i Angola, a także Chiny i wszystkie kraje muzułmańskie. Dopóki problemami Afryki nie zajmą się także pozostałe kraje tego kontynentu, dopóty pomoc może być niewystarczająca.

Stosunek większości z nas do tej sytuacji został wyrażony między innymi przez zespół Myslovitz, który w piosence Ściąć wysokie drzewa opowiada między innymi o ludobójstwie w Rwandzie:

Smutny śpiew wysokich drzew
Ojciec i mały chłopiec wtulony w jego pierś
Pewnie powiesz to okropne
Zrzucisz winę na innych, potem zaśniesz spokojnie


My sami też  możemy pomóc. Dano nam możliwość wpłaty darowizny na konto danej organizacji charytatywnej. na stronie UNICEF możemy zakupić wiele produktów, z których dochód w całości zostanie przeznaczony na pomoc najbardziej potrzebującym.
Oczywiście istnieją także strony internetowe, gdzie poprzez kliknięcie można w niewielkim stopniu nieść pomoc. Oto niektóre z nich:
Pajacyk, Okruszek, The hunger site - tu mamy 8 różnych stron, Care2 - również wiele stron, ripple, http://hungrychildren.com/, http://www.hungerfighters.com/, http://www.giveaminute.org/donate2.htm, http://www.bhookh.com/, http://www.thenonprofits.com/ - zbiór wielu innych stron do klikania.






poniedziałek, 2 stycznia 2012

V-J Day. Pocałunek

14 sierpnia 1945 roku na wieść o kapitulacji Japonii, tysiące Amerykanów wyległo na ulice Nowego Jorku. Dzień ten przeszedł do historii jako V-J Day - Victory over Japan. Największym symbolem tego radosnego dnia stało się zdjęcie wykonane przez Alfreda Eisenstaedta, przedstawiające marynarza całującego pielęgniarkę.


                                                               Fot. Alfred Eisenstaedt

Tydzień później prezentowane zdjęcie ukazało się na okładce magazynu Life.

W sierpniu 1945 roku Amerykanie po zakończeniu wojny w Europie oczekiwali tego samego w związku z konfliktem na Pacyfiku. Jednak mimo ogromnych sukcesów przed amerykańskimi wojskami pozostało ostatnie zadanie, czyli zdobycie samej Japonii. Na całe szczęście dla obu stron konfliktu na początku sierpnia doszło do historycznego i dotąd jedynego w dziejach bojowego użycia bomb atomowych. Ogromna siła rażenia oraz straty, jakie zostały spowodowane przez nową broń sprawiły, że cesarz Hirohito mimo sprzeciwu swych dowódców wojskowych zdecydował się na rozpoczęcie rozmów pokojowych.

14 sierpnia amerykański prezydent Harry Truman ogłosił światu zakończenie wojny na Pacyfiku. Choć akt kapitulacji został podpisany dopiero 2 września, to jednak 14/15 sierpnia (w zależności od strefy czasowej) jest uznawany za dzień zwycięstwa.

Twórca zdjęcia, Alfred Eisenstaedt, tego dnia przechadzał się po nowojorskim Times Square. W pewnym momencie zauważył młodego marynarza, który uradowany tą chwilą całował wszystkie napotkane kobiety. Tuż przed nim ujrzał także ubraną na biało pielęgniarkę. Fotograf wymarzył sobie, aby ta dwójka spotkała się ze sobą i na całe szczęście jego prośby zostały wysłuchane. 

Dla Eisenstaedta stało się jasne, iż wszystko ułożyło się po jego myśli. Gdyby napotkana kobieta nie była pielęgniarką lub miała na sobie ciemne ubranie, nie powstałby tak silny kontrast, który dodatkowo nadaje fotografii taką moc. Ponadto obie postacie świetnie wkomponowały się w miejski krajobraz widoczny w tle zdjęcia.

Ponieważ cała akcja miała bardzo szybki przebieg, fotograf nie miał nawet okazji zapisać sobie, kim była owa para całujących się ludzi. Po wywołaniu zdjęcia okazało się, że ich twarze nie są widoczne, wiec tożsamość postaci pozostaje zagadką. Z biegiem czasu do magazynu oraz samego autora zdjęcia zaczęły zgłaszać się osoby twierdzące, że są jedną ze słynnych  postaci. Jednak nie udało się potwierdzić ich zeznań. 

30 lat po V-J Day do Eisenstaedta zgłosiła się Edith Shain – pielęgniarka, która w tym czasie służyła w jednym z miejscowych szpitali. Przez cały czas nie zdawała sobie sprawy z tego, że może być osobą na zdjęciu. Po przeczytaniu w magazynie reportażu o fotografie, postanowiła do niego napisać. Od tego czasu powszechnie uznaje się ją za osobę ze zdjęcia.

Choć udało się ustalić tożsamość osób znajdujących się za całującą się parą, to jednak do samego końca nie potwierdzono, kim był ów tajemniczy marynarz. Dlatego ta całująca się para, stała się symbolem spontanicznego świętowania zwycięstwa przez całe społeczeństwo oraz jego nadziei na radosne życie po wojnie.

Samo zdjęcie określane dziś jest mianem kultowego. Wielokrotnie inni twórcy czerpali z niego inspiracje. W wielu filmach, jak choćby w Watchmen, można zobaczyć ową scenę pokazaną w autorski sposób lub parodiowaną przez postacie filmów animowanych. Pocałunek doczekał się nawet wielkiego pomnika w Stanach Zjednoczonych.

Oklahoma City

19 kwietnia 1995 roku przed budynkiem federalnym w Oklahoma City doszło do gigantycznej eksplozji. O 9:02 wyleciała w powietrze ciężarówka wypełniona ropą oraz nawozem azotowym. W wyniku drugiego co do wielkości zamachu terrorystycznego na terenie Stanów Zjednoczonych zginęło 168 osób, a ponad 680 zostało rannych. Symbolem tej tragedii stało się zdjęcie Charlesa Portera ukazujące strażaka niosącego na rękach dziecięcą ofiarę zamachu.



Za ten jeden z największych w historii zamachów odpowiedzialni byli Timothy McVeigh oraz Terry Nichols. McVeigh był głównym pomysłodawcą oraz wykonawcą zamachu. Nichols pomagał mu w stworzeniu bomby domowej roboty. Motywem zamachowca była chęć zemsty na rządzie federalnym za oblężenie farmy w Waco, podczas którego dokładnie dwa lata przed zamachem zginęło blisko 80 osób, głównie wyznawców Davida Koresha. McVeigh stanął po stronie sekty wyznawców Gałęzi Dawidowej, uważając, że rząd nie miał żadnych praw i podstaw do zbrojnej interwencji. Jego silnie prawicowe poglądy doprowadziły do tej ogromnej tragedii. 

O 9:02 ponad 2200 kilogramów materiałów wybuchowych eksplodowało u podstawy budynku federalnego im. Alfreda P. Murraha. W wyniku eksplozji powstał ogromny krater. Ponad 1/3 budynku momentalnie przestała istnieć. Wybuch był słyszalny w promieniu 90 kilometrów, a baza sejsmologiczna zanotowała trzęsienie ziemi o sile 3,0 stopni w skali Richtera.

Momentalnie na miejscu zamachu znalazło się wiele jednostek ratunkowych. Sukcesywnie z gruzów wydobywano ocalałe osoby. Niestety coraz częściej natrafiano na śmiertelne ofiary wybuchu. W pewnym momencie sierżant straży pożarnej John Avera znalazł przysypane ciało rocznego dziecka. Krzycząc "mam krytyczny przypadek!" ruszył z nim szybko w stronę służb medycznych. Właśnie w tym momencie 25-letni amator fotografii Charles Porter uwiecznił Averę z niemowlęciem na rękach. Mimo najszczerszych chęci ratowników nie udało się uratować  Baylee Almon, która dzień wcześniej skończyła roczek.

Porter chwilę po zrobieniu zdjęcia, rozpłakał się. Za namową przyjaciela zdecydował się jednak szybko wywołać i przesłać zdjęcie do lokalnej gazety. Ku jego zaskoczeniu, po czterech godzinach zdjęcie zostało rozesłane po całym świecie przez agencję Associated Press.

Bardzo szybko po opublikowaniu zdjęcia, Averę uznano za bohatera. On sam jednak nie chciał być tak postrzeganym. Żałował, że nie udało mu się uratować dziewczynki. Po wybuchu przeszukując ruiny słyszał płacz i krzyk dzieci, lecz nie mógł ich odnaleźć. W budynku federalnym mieściła się świetlica dla dzieci. W wyniku zamachu zginęło 19 dzieci. Dzień po tragedii matka dziewczynki spotkała się ze strażakiem. Avera obawiał się, że będzie obwiniać go za to, że nie uratował jej dziecka. Ona jednak mu bardzo podziękowała za wszystko, co zrobił dla Baylee'a.

1.5 godziny po zamachu McVeigh został zatrzymany przez lokalny patrol policji. Aresztowano go za brak tablic rejestracyjnych oraz posiadanie nielegalnej broni. Szybko ustalono, że to on odpowiada za zamach. McVeigha skazano na karę śmierci a egzekucja została wykonana 11 czerwca 2001. Nichols otrzymał karę dożywotniego więzienia bez prawa ubiegania się o przedterminowe zwolnienie. 

Charles Porter za swe zdjęcie uhonorowany został w roku 1996 nagrodą Pulitzera. Porzucił swą posadę w banku, lecz kolejne formy zatrudnienia niezbyt przypadły mu do gustu. Wrócił do nauki i odnalazł swe powołanie w fizykoterapii. Czasem dorabia sobie jako fotograf ślubny. Zapewne nikt na ślubie nie zdaje sobie sprawy, że ma do czynienia z laureatem tak prestiżowej nagrody w dziedzinie fotografii.

Po zamachu rząd Stanów Zjednoczonych drastycznie zwiększył środki bezpieczeństwa wokół budynków rządowych. Dzięki temu do tej pory nie powtórzyła się taka tragedia. Pięć lat po zamachu, 19 kwietnia 2000 roku otwarto Oklahoma City National Memorial - miejsce pamięci o wszystkich ofiarach zamachu.