piątek, 24 stycznia 2014

Granice fotografii

Dwa lata temu zdjęcie opublikowane na okładce New York Post wywołało prawdziwą burzę w mediach, a także ponowny temat dotyczący granic fotografii, tego, do czego możemy być zdolni w celu zdobycia zdjęcia. Poniższy obraz przedstawia mężczyznę, który za chwilę zginie pod kołami pociągu.

fot. Umar Abbas
Sytuacja wydarzyła się w nowojorskim metrze w grudniu 2012 roku. 58-letni Ki Su Han według podanych później informacji został zepchnięty na tory metra przez chorego psychicznie mężczyznę. Choć od czasu tego zdarzenia do nadjechania pociągu minęło trochę czasu, to jednak nikt nie pomógł mężczyźnie i ten zginął pod kołami maszyny. Co więcej, cała dramatyczna chwila została uwieczniona przez fotografa, którego postępowanie wywołało prawdziwą burzę w mediach. 

Niedługo po sfotografowaniu tej sceny, ukazała się ona na okładce tej znanej gazety:

New York Post
Umar Abbas, autor tego zdjęcia, na co dzień współpracował jako wolny strzelec z New York Postem. Jak zapewne kierownictwo gazety mogło się spodziewać, publikacja tego obrazu wywołała falę negatywnych komentarzy. Zastanawiano się nad tym, dlaczego fotograf nie pomógł mężczyźnie. Choć cała fala krytyki wylała się na niego, to jednak nie można także nie zauważyć, że nikt z pasażeów oczekujacych na stacji, również nie pomógł mężczyźnie. 

Sam Abbas potem tłumaczył się ze swego zdjęcia w ten sposób, że wykonując ujęcia, chciał za pomocą lampy błyskowej ostrzec motorniczego. Bronił się także tym, że znajdował się zbyt daleko od mężczyzny, by mógł mu pomóc. Według niego cała sytuacja wydarzyła się niezwykle szybko. Niestety mnie samego takie tłumaczenia nie przekonują. Dla wielu z nas rzeczą naturalną, instynktowną jest rzucenie się na ratunek drugiej osobie w takiej sytuacji. Z drugiej jednak strony, czy owe zdjęcie nie jest dowodem na coraz powszechniej panującą znieczulicę we współczesnym społeczeństwie, zwłaszcza wielkomiejskim?

Punktem wyjścia opisu do tego zdjęcia było zastanowienie się nad etyką dziennikarską, granicami w fotografii. Zdarzały się już mocno kontrowersyjne sytuacje, jak choćby zdjęcie Kevina Cartera Sep i dziecko, jednak w większości przypadków przynosiły one ze sobą spory odzew społeczeństwa pod postacią pomocy dla ubogich i pokrzywdzonych, dlatego obojętność fotografów, wykorzystanie momentu także dla własnych celów, mogło być w pewien sposób zrozumiałe. Niestety w sytuacji odnoszącej się do tego obrazu, nie mogę znaleźć nic na usprawiedliwienie tej osoby. Na życie powinniśmy przede wszystkim patrzeć nie przez pryzmat obiektywu oraz ekranu telefonu, lecz własnymi oczyma i emocjami. To właśnie nasza reakcja na media i różne publikacje powinna stanowić granicę w dziennikarstwie oraz fotografii.

Źródła:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1348,title,Dramatyczne-zdjecie-na-okladce-New-York-Post,wid,15153136,wiadomosc.html?ticaid=11214a
http://petapixel.com/2012/12/04/photograph-of-doomed-man-on-subway-tracks-sparks-outrage/



9 komentarzy:

  1. Ciekawe tłumaczenie z tą lampą błyskową - nawet zawodowy fotograf nie błysnąłby flashem, jednocześnie tak starannie komponując kadr, gdyby chodziło tylko o sam błysk ostrzegawczy. Niestety taka jest fotografia, oburzenie wobec niej robi jej tylko dobrze. I to tym bardziej w warunkach naszego "ponowoczesnego" i neoliberalnego świata. Odrzucenie i fascynacja idą tutaj w parze. Przykro to mówić i może trochę to banalne, ale fotografia do tego stopnia zapośrednicza nam nasze relacje ze światem, że jest to wydaje się już sytuacja bez wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się nie zgodzę z tą krytyką. O jakim czasie mówimy? Ten fotograf, bądź ludzie na peronie (których w pobliżu nie widać) ile mięli czasu by zareagować? 5 min? 2 min? a może 30 sek? No i jaki ich dystans dzielił od tego mężczyzny? W mojej opinii na świecie nie ma wielu bohaterów. Większość z nas w przypadku zagrożenia lub niespodziewanego wydarzenia jest sparaliżowana, nie wie co robić. Całą tę sytuację nie należy tylko rozpatrywać w kategorii znieczulicy lub braku chęci udzielenia pomocy, ale także w kategorii zwykłej niemożności. Po takich sytuacjach, człowiek zadaje sobie pytanie: dlaczego nie pomógł, dlaczego nic nie zrobił... ale tym pytaniom odpowiada cisza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Awesome! Its actually amazing piece of writing, I have got much clear idea on the
    topic of from this post.

    my web-site - www.keydesignwebsites.com

    OdpowiedzUsuń
  4. My brother recommended I might like this blog. He was totally
    right. This post actually made my day. You cann't imagine simply
    how much time I had spent for this info! Thanks!


    Feel free to visit my site ... plumber emergency london

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mogłyby być jakieś drabinki aby można było wejść do góry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ciekawe czy dałoby się takie na stacjach zamontować np. co kilkadziesiąt metrów

      Usuń
  7. Ostatnio była taka sytuacja, że ktoś się topił w jeziorze i stojące na brzegu kobiety krzyczały do siedzących w ogródku piwnym mężczyzn, by udzielili pomocy tonącemu. Faceci się nie ruszyli, kobiety zresztą też, efekt - utonięcie. Ale z drugiej strony ratowanie tonącego wymaga odpowiednich kwalifikacji, w przeciwnym wypadku powiększymy tylko liczbę ofiar. Dobry ratownik to żywy ratownik - zawsze należy najpierw zadbać o własne bezpieczeństwo. Podobnie tutaj - przypuśćmy, że fotograf pośpieszył mężczyźnie na pomoc, próbował podnieść i pod jego ciężarem sam wpadł na tory albo został zawadzony przez nadjeżdżający pociąg? Łatwo oceniać po fakcie, szczególnie gdy sytuacja jest tak nagła i zaskakująca - jak często ludzie trafiają na tory?

    OdpowiedzUsuń