środa, 19 kwietnia 2017

Budd Dwyer - śmierć na wizji

Wielokrotnie spotykaliśmy się z sytuacją, kiedy ktoś został niesłusznie skazany. Dla sporej ilości osób oznaczało to pobyt w więzieniu, utratę dotychczasowego życia, a nawet karę śmierci. Fałszywe zeznania, błędy proceduralne to niestety codzienność w sądownictwie wielu krajów. Do takiej sytuacji doszło 30 lat temu w Stanach Zjednoczonych, kiedy to Budd Dwyer został skazany za przyjęcie rzekomej łapówki. Wszystko skończyło się tragicznie. 



fot. Paul Vathis

R. Budd Dwyer był lokalnym politykiem, skarbnikiem stanowym w Pensylwanii. W 1980 roku w tym miejscu dokonano odkrycia, iż przez wiele lat z powodu błędu urzędnicy państwowi nadpłacali podatek federalny. Zdecydowano się wtedy na przetarg, dzięki któremu wybrana firma księgowa miała za kilka milionów dolarów dokonać obliczeń wynagrodzeń każdego pracownika. Wkrótce okazało się, że J.R. Torquato Jr. oraz W.T. Smith, starając się o kontrakt stanowy, oferowali urzędnikom łapówki. W maju 1984 roku kontrakt rzeczywiście został przyznany firmie prowadzonej przez Smitha.

W 1986 roku sprawa jednak wypłynęła na jaw, a jednym z podejrzanych był właśnie R. Budd Dwyer. Został oskarżony o przyjęcie 300 tysięcy dolarów łapówki za wyświadczenie przysługi. Początkowo prokurator okręgowy zaproponował Dwyerowi przyznanie się do przyjęcia łapówki. Dzięki temu poprzez współpracę z wymiarem sprawiedliwości miał stracić swój urząd i otrzymać maksymalnie pięć lat więzienia. Polityk odmówił jednak, przez co został uznany winnym. Groziło mu w związku z tym nawet do 55 lat i 300 tysięcy dolarów grzywny. Przez cały czas Dwyer twierdził jednak, że jest niewinny.

Specjalnie w związku z tym zwołał 22 stycznia 1987 roku konferencję prasową. Znalazł się na niej także Paul Vathis, fotograf AP. Jednocześnie konferencja była transmitowana na żywo przez kilka stacji telewizyjnych. Dwyer zamiast ogłoszenia rezygnacji z pełnionej funkcji, nadal utrzymywał, że został wrobiony. Podczas konferencji powiedział:

"Dziękuję Panu za 47 lat ekscytujących zmian, stymulujących doświadczeń, wiele szczęśliwych chwili, a ponad wszystko, za najwspanialszą żonę i dzieci, które byłyby marzeniem każdego mężczyzny. Teraz moje życie się zmieniło, bez żadnego powodu. Ludzie (...) wiedzą, że jestem niewinny i chcą pomóc. Ale w tym kraju, w najwspanialszej demokracji na świecie, nic nie mogą uczynić, by uchronić mnie przed oskarżeniem o przestępstwo, którego nie popełniłem. Niektórzy z nich nazywają mnie Hiobem naszych czasów, a sędziego Malcolma Muira porównują do średniowiecznych sędziów. Stwierdził on, że (...) kara więzienia dla mnie będzie działać odstraszająco na innych urzędników publicznych. Nie sądzę jednak, aby kara ta odstraszała tych, którzy mnie znają, bo wiedzą oni, że nie zrobiłem nic złego. Jestem ofiarą publicznych oskarżeń, a więzienie byłoby tu amerykańskim gułagiem. Proszę tych, którzy mi wierzą (...), by pracowali niestrudzenie nad stworzeniem w Stanach Zjednoczonych wymiaru prawdziwej sprawiedliwości i oczyszczeniem mnie z zarzutów, tak by moja rodzina (...) nie była naznaczona tą niesprawiedliwością, której się wobec mnie dopuszczono (...)."

                                                                                                           tłumaczenie za cba.gov.pl

Tuż po odczytaniu listu, wręczył każdemu z członków swego zespołu kopertę. Okazało się, że w jednej z nich był list pożegnalny do żony, w drugiej dokument o przekazaniu organów do przeszczepów, a w trzeciej list do Roberta P. Casey'a, jego następcy. Tuż po tym wyciągnął z papierowej torebki rewolwer Magnum, kaliber .357 i pociągnął za spust, strzelając sobie w usta.

Całość tych wydarzeń uchwycił na czarno-białej kliszy Paul Vathis. Za swe zdjęcie otrzymał nagrodę World Press Photo 1988. Jednocześnie moment samobójstwa obejrzało wiele osób przed telewizorami. Do dziś uznaje się zarejestrowane chwile za jedne z najbardziej tragicznych w historii amerykańskiej telewizji. 

fot. Paul Vathis




Zdjęcia z tego wydarzenia wpłynęły także na zmianę w fotografii prasowej, gdyż od tego czasu agencja Associated Press nadała rozporządzenie, aby wszystkie materiały dla niej rejestrowane były na kolorowych kliszach.

Po wielu latach okazało się, że Budd Dwyer rzeczywiście był niewinnym człowiekiem, którego obciążyły fałszywe zeznania W.T. Smitha. 

Źródła:
https://cba.gov.pl/pl/newsy-serwisu-antykorup/2365,Samobojstwo-na-wizji.print
https://pl.wikipedia.org/wiki/Budd_Dwyer





niedziela, 9 kwietnia 2017

Milimetry od śmierci!

Sport, zwłaszcza drużynowy, często wiąże się z ryzykiem kontuzji. Sytuacje złamanych kości, naderwań, skręceń są na porządku dziennym. Jednak to, co przytrafiło się Clintowi Malarchukowi, na trwałe zapisało się w historii hokeja. To prawdziwy cud, że tego dnia bramkarz Buffalo Sabres nie pożegnał się z życiem.


fot. Craig Melvin

Hokej od samego początku stał się efektowną, a przy tym niezwykle niebezpieczną dyscypliną sportową. Dowodzi tego chociażby zdjęcie Terryego Sawchuka, który przez większość swej kariery bramkarskiej grał bez ochronnej maski.

fot. Ralph Morse
Bramkarze narażeni byli na silne uderzenia krążka hokejowego, a także kontakt z atakującymi graczami. Dziś chronieni są przez liczne elementy wyposażenia, które okazują się jednak czasem zawodne. Doświadczył tego Clint Malarchuk. 22 marca 1989 roku meczu pomiędzy St. Louis Blues i Buffalo Sabres omal nie przypłacił życiem. Podczas gry Steve Tuttle oraz Uwe Krupp zderzyli się ze sobą na wysokości bramki pilnowanej przez Malarchuka. Nieszczęśliwie obaj wpadli na bramkarza, a łyżwa Tuttle'a przecięła mu tętnicę.

Nagle cała hala zamarła. Widzom ukazał się widok broczącego krwią Clinta. Był to przerażający obraz, który na myśl przywoływał bardziej sceny z krwawych horrorów. Zanotowano wiele przypadków omdleń, problemów z sercem, a niektórzy zawodnicy zaczęli wymiotować. Malarchuk był pewien, że umiera. Jego jedynym pragnieniem było opuszczenie lodu, gdyż wiedział, że w telewizji mecz ogląda jego matka. Jak sam stwierdził potem, nie chciał, aby widziała jego ostatnie chwile. Kazał wtedy przekazać, że ją kocha oraz wezwał księdza.

Na całe szczęście życie uratował mu Jim Pizzutelli, trener od przygotowania fizycznego. W czasie wojny w Wietnamie służył on jako medyk. Szybko zatamował krwotok tętniczy, dzięki czemu dał hokeiście czas do przybycia lekarzy. Do tego momentu stracił on ponad 1,5 litra krwi! W czasie podróży do szpitala Malarchuk był cały czas świadomy, a nawet żartował, że chciałby wrócić na trzecią tercję. Lekarze musieli założyć mu aż 300 szwów, aby zaszyć 15-centymetrową ranę. Okazało się, że brakowało około 3 milimetrów, aby bramkarz wykrwawił się w ciągu minuty na oczach kibiców.

Zaledwie kilka tygodni po tym incydencie, powrócił na taflę i kontynuował karierę do 1997 roku.

Warto zapoznać się także z materiałem wideo:


Źródła:
https://en.wikipedia.org/wiki/Clint_Malarchuk