sobota, 25 lutego 2012

Bhopal

Wczesnym rankiem, 3 grudnia 1984 w indyjskim mieście Bhopal doszło do największej przemysłowej tragedii w historii świata. Tego właśnie dnia z pobliskiej fabryki pestycydów wydostało się 40 ton izocyjanianu metylu, które rozprzestrzeniło się na zaludnionych terenach wokół fabryki. W wyniku samej awarii śmierć poniosło blisko 4 tysiące osób. Działanie trujących substancji według oficjalnych danych doprowadziło do śmierci kolejnych 15-u tysięcy, choć nieoficjalne źródła mówią nawet o dwukrotnie większej liczbie ofiar. Poniższe zdjęcie przedstawia jedną z bezimiennych ofiar tej tragedii.


Fot. Raghu Rai 

Zdjęcie zostało wykonane 2 dni po tragedii, gdy Raghu Rai wraz z innym fotografem, Pablo Bartholomewem udali się na miejsce tragedii. Przechadzając się po mieście zauważyli grupę osób skupioną przy pewnym mężczyźnie. Okazało się, iż trafili na scenę pogrzebu jego małej córeczki. Z powodu ogromnych emocji towarzyszącym zarówno ojcu jak i samym fotografom, reporterzy nie zapytali się nikogo o dane personalne dziewczynki. Dlatego do dziś nie wiemy kim ona była. Co gorsza takich pogrzebów były setki, tysiące.

Tragedia w Indiach wydarzyła się 1.5 roku przed katastrofą w Czarnobylu. Mimo znacznie większych konsekwencji oraz liczby ofiar nie wywołała aż takiego poruszenia jak awaria elektrowni atomowej. Być może dlatego, że dotyczyła jednego z krajów trzeciego świata, a jej skutki miały wyłącznie charakter lokalny.

Miejscowa fabryka została wybudowana w 1969 roku. Jest ona przykładem polityki wielkich korporacji, które szukają tanich miejsc produkcji, gdzie zbytnio nie liczy się z ludzkim życiem. Właścicielem fabryki była firma Union Carbide. Obniżając koszta produkcji zarządcy doprowadzili do wielu zaniedbań. Ponadto lokalizację fabryki wybrano ze względu na niższe nakłady pieniężne przeznaczane na transport pracowników. Dlatego mimo sugestii lokalnych władz fabryka powstała wśród gęsto zaludnionych terenów. Niebezpieczne izocyjaniany z kolei były tańsze w produkcji. Niestety mniejszy popyt na pestycydy sprawił, że w fabryce przechowywano olbrzymie ilości groźnych substancji.

Bezpośrednią przyczyną katastrofy było dostanie się wody do wnętrza zbiornika. W wyniku reakcji chemicznej nastąpił wzrost temperatury powyżej 200°C, co doprowadziło do wzrostu ciśnienia i eksplozji zbiornika. Trujący izocyjanian metylu jest niezwykle groźny dla płuc. I to właśnie uszkodzenia tych narządów były przyczyną większości zgonów miejscowej ludności. Najczęstszymi symptomami są: kaszel, duszności, bóle klatki piersiowej, łzawienie, utrata przytomności. Mniej więcej po 24-72 godzinach następuje śmierć w wyniku zaprzestania pracy płuc oraz serca.

Rankiem tysiące ludzi zaczęło odczuwać pierwsze skutki działania gazu. Ulice zapełniły się ludźmi wołającymi o pomoc, lecz w większości przypadków było dla nich już za późno, gdyż miejscowe służby medyczne nie wiedziały, jak maja leczyć ofiary zatrucia. Oprócz ofiar śmiertelnych szacuje się, że przeszło pół miliona osób do dziś odczuwa skutki działania substancji chemicznych. Wielu mieszkańców straciło częściowo lub całkowicie wzrok. Wśród chorób wywołanych chemikaliami wyliczyć można zaburzenia oddychania, układu trawiennego oraz odpornościowego, problemy nerwowe oraz kłopoty z płodnością. Notuje się liczne przypadki poronień, narodzin kalekich dzieci. 

Zaraz po tragedii firma Union Carbide chcąc ukryć własną winę wynikającą z wielu zaniedbań i oszczędności, zaczęła głosić oficjalną wersję, iż przyczyną katastrofy był sabotaż. Jednak eksperci oraz wiele organizacji bardzo łatwo obaliło tę tezę. Amerykańska firma w znacznym stopniu odcinająca się od tragedii, bardzo skąpiła materialnej pomocy dla ofiar. Oficjalnie każda z poszkodowanych osób otrzymała pomoc w średniej wysokości 2.200 dolarów. Co więcej, teren wokół fabryki nigdy nie został należycie uporządkowany. Przeprowadzone badania dowodzą, że w wodach gruntowych znajdują się liczne toksyny, które oddziałują na kolejne pokolenia. Brak dostępu do innych źródeł wody pitnej, zmusza mieszkańców do korzystania z tej zanieczyszczonej.

W roku 2001 Union Carbide kupiła spółka Dow Chemical Co. Jej przedstawiciele twierdzą, że sprawa została już definitywnie rozwiązana od strony prawnej ugodą między Union Carbide i rządem Indii. Suma odszkodowania wyniosła 470 milionów dolarów, co na warunki światowe oraz ilość ofiar jest śmieszną sumą. Za niecałe pół miliarda dolarów Amerykanie pozbyli się kłopotu.

Jednak sprawiedliwość choć w niewielkim stopniu dosięgła spółkę Dow. 3 grudnia 2004 roku, w 20. rocznicę katastrofy Andy Bichlbaum członek grupy "The Yes Men" dokonał jednego z największych przekrętów w historii telewizji. Zakładając fikcyjną stronę internetową firmy Dow, członkowie grupy otrzymali drogą mailową zaproszenie do studia BBC. Andy jako Jude Finisterra - fikcyjny przedstawiciel firmy chemicznej, wygłosił oświadczenie, w którym poinformował, że firma Dow bierze na siebie pełną odpowiedzialność za katastrofę i zamierza wypłacić poszkodowanym odszkodowania w łącznej wysokości 12 miliardów dolarów! Bardzo szybko Dow Chemical wydał oświadczenie, że wszystko jest mistyfikacją i firma odżegnuje się od wygłoszonych informacji. Mimo wszystko w ciągu 23 minut straty firmy na giełdzie wyniosły 2 miliardy dolarów. Oto owe nagranie w BBC:


Polecam cały ich film dokumentalny Yes Meni naprawiają świat, gdzie poruszają ważne kwestie dotyczące wolnego rynku oraz polityki korporacji, a przy tym można podziwiać ich niesamowite przekręty na konferencjach.


Źródła:
http://lalitkumar.in/blog/bhopal-gas-tragedy-famous-photograph/
http://www.rp.pl/artykul/490650.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_w_Bhopalu



niedziela, 12 lutego 2012

Windows XP

Ponieważ ostatnimi czasy opisuję jedynie przykre zdarzenia, dlatego dzisiejszy post dotyczyć będzie spraw bardziej przyjemnych. Omawiany tym razem obraz jest jednym z najbardziej znanych na świecie. Któż z nas nie miał do czynienia z tą startową tapetą systemu Windows XP? Wielu z nas zastanawiało się pewnie, czy ten obraz przedstawia realne miejsce, czy jest tylko produktem pracy twórczej jakiegoś grafika. Otóż jest to autentyczne zdjęcie, które powstało w Napa Valley.



Autorem tej niezwykłej fotografii jest Chuck O'Rear, który przez wiele lat pracował dla National Geographic. Zdjęcie zostało wykonane w 1996 roku, a wiec pięć lat zanim swą premierę miał najnowszy wtedy system operacyjny Windows. Jak sam fotograf zapewnia, jego dzieło nie zostało w żaden sposób ulepszone komputerowo. 

Firma Microsoft kupiła od fotografa zdjęcie za sumę, która do dziś pozostaje tajemnicą, choć sam fotograf przyznaje, iż było to jego drugie pod względem wielkości honorarium w historii. Początkowo firma wykorzystała je w swej kampanii reklamowej, by potem uczynić z niego podstawową tapetę najnowszego systemu. 

Przez wiele lat zastanawiano się, czy jeśli jest to prawdziwe zdjęcie, to gdzie znajduje się tak wspaniałe miejsce. Wymieniano Holandię, Francję, Irlandię, Nową Zelandię, Anglię. Okazało się jednak, że owym miejscem jest Napa Valley w Kalifornii, które słynie z upraw i produkcji win.

Dokładnie 10 lat później w listopadzie 2006 roku wykonano identyczne zdjęcie, które ukazało zmiany, jakie dokonały się na tej niezwykle zielonej łące. Niestety teren zamieniony pod uprawę winorośli nie prezentuje się już tak okazale.


czwartek, 2 lutego 2012

Lincz

Jedną z najtragiczniejszych kart w historii Stanów Zjednoczonych było stosowanie tak zwanego "prawa linczu". Wielu mieszkańców południowych stanów bardzo ochoczo korzystało z tego nielegalnego przywileju. Co ważniejsze, praktycznie niewielu egzekutorów tego absurdalnego prawa stanęło przed sądem. Dla mieszkańców Południa przesiąkniętych rasizmem była to znakomita okazja do wyładowania swej agresji wobec czarnych obywateli. Często lokalne gazety broniły oprawców, nazywając ich "porządnymi obywatelami", a ofiary "potworami w ludzkiej skórze".

Najczęstszym oskarżeniem wobec czarnoskórych były fizyczne napaści oraz morderstwa. Jednak często zdarzało się, że ofiarami linczu byli także zwolennicy zniesienia niewolnictwa, przeciwnicy linczowania. Żaden czarnoskóry mieszkaniec nie mógł czuć się bezpiecznym. Wiele przypadków samosądu dotyczyło tego, że ktoś stosował obraźliwe słowa, nie zdjął kapelusza przed białym lub nie ustąpił mu miejsca na chodniku. Choć lincz stosowany mógł być wobec każdego mieszkańca USA, to jednak przeszło 90% ofiar stanowili czarnoskórzy. 

Wraz z "rozwojem" linczowania oprawcy zaczęli rozwijać sposoby uśmiercania. Jeśli oskarżony od razu został zastrzelony lub powieszony, to mógł mówić o wielkim szczęściu. Zdarzały się przypadki rodem z okresu Świętej Inkwizycji. Ofiary były torturowane, obcinano im członki, podpalano. Niektórzy mieszkańcy zabierali ze sobą ich szczątki jako pamiątki rodzinne, natomiast niezwykłą popularnością cieszyło się portretowanie na tle ofiar linczu, ot takie "na tle martwego murzyna".

Szacuje się, że między 1882 a 1968 roku z powodu samosądów zginęło według oficjalnych danych 4742 Afroamerykanów. W najgorętszym okresie 1880-1920, statystycznie mordowano dwóch Afroamerykanów tygodniowo! Ponadto tysiące osób zostało okaleczonych. Ciekawe, ile w rzeczywistości osób padło ofiarą rasistów.

Jednym z największych symboli tego okresu jest zdjęcie wykonane przez Lawrence'a Beitlera ukazujące Thomasa Shippa oraz Abrama Smitha, ofiary linczu w mieście Marion w stanie Indiana.
Fot. Lawrence Beitler

Zaczątkiem tego wydarzenia było oskarżenie trzech czarnoskórych mężczyzn o zabicie Claude Deetera, białego pracownika miejscowej fabryki oraz o zgwałcenie jego dziewczyny. 6 sierpnia 1930 roku Shipp oraz Smith namówili swego przyjaciela Jamesa Camerona, żeby razem z nimi dokonał napadu. Cameron sceptycznie do tego podchodzący w końcu się zgodził, lecz w ostatniej chwili zdecydował się uciec z miejsca zdarzenia. Cała trójka została aresztowana i osadzona w areszcie. Wieść o tym wydarzeniu szybko się rozniosła i mieszkańcy miasteczka zdecydowali się samemu wymierzyć sprawiedliwość. 

Kilkutysięczny tłum przy okrzykach "zabić czarnuchów" zaatakował areszt. Młotami i kilofami zniszczyli drzwi i dostali się do wnętrza budynku. Policja ze względu na obecność w tłumie kobiet i dzieci nie zareagowała. Cameron obserwował, jak wściekły tłum wyciąga z celi jego przyjaciół i rozpoczyna cały spektakl. Pobici do nieprzytomności towarzysze Jamesa zostali powieszeni na pobliskim drzewie. Po kilku minutach tłum postanowił wrócić po Camerona. Miejscowy szeryf powiedział, że dwie ofiary już im wystarczą, lecz tłum skandował "Chcemy Camerona, chcemy Camerona!". 

Ten 16-letni, niewinny chłopak miał za chwilę dołączyć do swych towarzyszy. Po drodze był bity, opluwany, także przez swych sąsiadów. Wśród zgromadzonych na próżno szukał kogoś, kto zechciałby mu pomóc. Zawieszono mu pętlę na szyi. James modlił się do Boga o przebaczenie wszystkich grzechów. Powoli godził się z tym, że zaraz umrze. W pewnym momencie któryś z mieszkańców Marion stanął na masce samochodu i krzyknął "Zostawcie go. On jest niewinny!". Do dzisiaj James uważa, że był to głos anioła. Momentalnie zdjęto mu pętlę z szyi i odprowadzono do aresztu. James został skazany za udział w kradzieży i morderstwie, w wyniku czego przesiedział cztery lata w więzieniu. 

Choć uniknął śmierci z rąk oprawców, to jednak jako niewinny człowiek musiał iść do więzienia. Skazany został na wyłącznie na podstawie przesłanek. Rzekomo zgwałcona dziewczyna w niedługim czasie odwołała swe wcześniejsze zeznania. W więzieniu Cameron przebaczył mieszkańcom Marion. Wiele lat później był stałym gościem podczas miejscowych uroczystości. Dopiero w 1993 roku, gubernator Indiany oficjalnie zrehabilitował Jamesa. 

Mimo wszystko James Cameron może mówić o wielkim szczęściu. W przeciwieństwie do tysięcy innych osób udało mu się ujść z życiem. Prawo linczu pokazało, do jakich czynów zdolny jest zwykły obywatel pod wpływem działania tłumu. Spoglądając na przedstawione zdjęcie zauważymy mieszkańców Marion, którzy nie odczuwają z tego powodu żadnego smutku. Co więcej, na ich twarzach zauważyć możemy zaciekawienie, gniew, a nawet radość. Obyśmy nigdy w przyszłości nie byli świadkami, a co ważniejsze uczestnikami takich zdarzeń!

Źródła:
http://www.focus.pl/historia/artykuly/zobacz/publikacje/lincz-historia-prawdziwa/
http://www.npr.org/templates/story/story.php?storyId=129025516
http://abcnews.go.com/Nightline/US/story?id=525676&page=1#.Typ8Msh0G2B