środa, 28 marca 2012

Robert Capa - padający żołnierz

Jest to prawdopodobnie najsłynniejsze wojenne zdjęcie świata, które zostało wykonane przez człowieka legendę, jednego z najlepszych fotoreporterów w historii. 



W latach 1936-1939 Hiszpania stała się areną wojny domowej. Przez wielu historyków tamtejsze wydarzenia uważane są za preludium II wojny światowej. Do walki o władzę stanęły ze sobą dwie strony: socjaliści i faszyści. Można stwierdzić, iż w wielu przypadkach była to ostatnia "romantyczna" wojna w historii, gdyż tysiące osób z całego świata przybyło wtedy do Hiszpanii, by sprzeciwić się rosnącej sile faszyzmu, jednocześnie walcząc o demokrację. Niestety olbrzymia pomoc materialna oraz wojskowa ze strony Niemiec oraz Włoch dla generała Franco przeważyła szalę wojny na korzyść faszystów. Skutkiem tej nieszczęśliwej wojny były olbrzymie zniszczenia materialne, śmierć setek tysięcy osób, a co gorsza blisko 40 lat autorytarnych rządów Franco.

W momencie wybuchu wojny Robert Capa powoli stawał się szerzej znanym fotografem w kręgach czasopism i wydawnictw, lecz dopiero reportaże z Hiszpanii uczyniły z niego "pierwszego" fotografa wojennego.

Od początku fotografia śmierci żołnierza wzbudziła kontrowersje. Zastanawiano się nad jej autentycznością. Ponadto z samego  zdjęcia nie jesteśmy w stanie wywnioskować, czy ów hiszpański żołnierz został w tym momencie postrzelony, czy się poślizgnął, czy może specjalnie dla Capy upozorował własną śmierć. Sam fotograf w swych zeznaniach często zmieniał istotne fakty, w wyniku czego nie jesteśmy pewni prawdziwych wydarzeń.

Oto kilka znanych wersji:

Według pierwszej z nich, Capa przebywał wtedy na linii frontu z oddziałem milicji z Alcoy. W pewnym momencie utknął w okopie wraz z jednym z żołnierzy. Znajdujący się po drugiej stronie karabin maszynowy nie dawał im większych szans na ucieczkę. Hiszpański żołnierz co chwila dokonywał prób wydostania się z pułapki. W pewnym momencie udało im się wyczołgać z okopu, lecz w chwili poderwania do biegu Capa usłyszał terkot karabinu. Momentalnie chwycił za aparat i wykonał owe zdjęcie padającego żołnierza.

Druga wersja mówi o tym, iż Capa obwiniał się o śmierć postaci na zdjęciu. Z powodu stagnacji na froncie, poprosił żołnierzy by ci odegrali pokazowy atak ze wzgórza. Jednak ogólna wesoła atmosfera tej sceny została przerwana przez strzały, z których jeden okazał się śmiertelny dla bohatera fotografii.

Inna zaś historia mówi o tym, iż Capa znajdował się w okopie wraz z całym oddziałem, który co chwila podrywał się i ponawiał ataki na pobliskie stanowisko karabinu maszynowego. Podczas kolejnego ataku fotograf wystawił aparat ponad głowę i wykonał ujęcie "na  ślepo".

Capie zarzucano, że zdjęcie zostało upozorowane. Jednak nikt nie był w stanie udowodnić mu, że to jest jedno wielkie oszustwo. Kilka lat temu odnaleziono jego zaginione negatywy z czasów wojny hiszpańskiej. Na kliszy z padającym żołnierzem brak dowodów upozorowania całej sytuacji. Gdyby chciał dokonać oszustwa, to pewnie wykonałby znacznie więcej ujęć.

Głównym problemem, na jaki natrafili badacze historii zdjęcia była niemożność identyfikacji padającego żołnierza. Jeden z nich starał się dowieść, że owego dnia 5 IX 1936 na tym odcinku frontu zginął tylko jeden żołnierz - Federico Borell. Niestety jego argumentacja oraz rzekome autentyczne dokumenty potwierdzające ten fakt, nie zostały uznane przez innych badaczy.

Padający żołnierz ukazuje bohaterską, aczkolwiek tragiczną śmierć. Owa fotografia stała się największym symbolem tamtejszej wojny, a Roberta Capę uczyniła niezwykle sławnym fotografem.

Źródła:
Większość informacji zaczerpnięto z Alex Kershaw, Capa. Szampan i krew., Fontanna, Warszawa 2008.

środa, 14 marca 2012

The Beatles - Abbey Road

Prawdopodobnie jest to najsłynniejsza okładka płyty muzycznej w historii, która jednocześnie stała się najpopularniejszym wizerunkiem The Beatles. Autorem zdjęcia jest szkocki fotograf Iain Macmillan.


                                                            fot. Iain Macmillan

Macmillan w roku 1966 spotkał Yoko Ono, która z kolei zapoznała go z Johnem Lennonem. Od tego czasu Iain stał się głównym fotografem zespołu.

W momencie nagrywania kolejnej płyty muzycy zastanawiali się nad wizerunkiem jej okładki. Początkowo widnieć miało na niej zdjęcie zespołu na tle Himalajów, gdyż płyta miała nosić nazwę Everest. Ostatecznie jednak zrezygnowano z tej koncepcji. W pewnym momencie zapewne Paul McCartney zarzucił pomysłem, by zrobić zdjęcie na przejściu dla pieszych znajdującym się obok ich studia nagraniowego. Jednocześnie muzyk pomyślał nad nadaniem albumowi tytułu Abbey Road. Reszcie zespołu taka propozycja mocno przypadła do gustu. Beatlesi umówili się z Macmillanem na sesję zdjęciową 8 sierpnia 1969 roku. 

Sam fotograf miał zaledwie 10 minut na sesję fotograficzną, w czasie której miejscowy policjant pomagał grupie, specjalnie kierując ruchem drogowym. Wykonanych zostało 6 zdjęć, z których Paul McCartney zdecydował się wykorzystać fotografię numer 5.






Wkrótce album i zdjęcie osiągnęły ogromny sukces. Niestety niecały rok później w wyniku śmierci menadżera oraz wewnętrznych konfliktów zespół przestał istnieć. Mimo wszystko The Beatles do dzisiaj cieszą się ogromną popularnością, a Abbey Road sklasyfikowany został na 14. miejscu listy najlepszych albumów w historii według magazynu Rolling Stone

Przejście dla pieszych stało się miejscem pielgrzymek fanów zespołu z całego świata. Każdy chce mieć takie samo zdjęcie jak słynna czwórka z Liverpoolu. Jego popularność doprowadziła nawet do tego, że rząd brytyjski wpisał je na specjalną listę dziedzictwa narodowego.

Z samym zdjęciem wiążą się dodatkowo dwie ciekawe historie. Pierwsza dotyczy znajdującego się na zdjęciu po lewej Volkswagena Garbusa, z którego jakiś fan ukradł po pewnym czasie tablice rejestracyjne. Samochód po sprzedaniu na aukcji trafił potem do muzeum Volkswagena w Wolfsburgu. 

Druga historia dotyczy osoby, która przypadkiem znalazła się na fotografii. Jeśli spojrzycie na czarną taksówkę po prawej stronie, to obok niej zobaczycie mężczyznę przyglądającego się całemu wydarzeniu. Był to Amerykanin Paul Cole, który w owym czasie wraz z żoną przebywał na wakacjach w Londynie. Turysta nie rozpoznał słynnego zespołu, co więcej dziwił się tej bandzie dziwaków chodzących co chwila po pasach. Dopiero rok później zobaczył okładkę zespołu oraz samego siebie na zdjęciu. Amerykanin nigdy nie przepadał za zespołem i nigdy nie przesłuchał Abbey Road.

Źródła:
http://www.lomography.com/magazine/lifestyle/2011/03/02/influential-photographs-the-beatles-abbey-road-album-cover-1969-by-iain-macmillan
http://www.norwegianwood.org/beatles/english/abbey.html
http://www.cgm.pl/aktualnosci,13077,anglia_chroni_slynne_przejscie_dla_pieszych,news.html
http://www.barnorama.com/accidentally-famous/
http://pl.wikipedia.org/wiki/Abbey_Road