piątek, 13 października 2017

Granice publikacji - Super Express i Waldemar Milewicz

Śmierć Waldemara Milewicza w Iraku w 2004 roku była ogromnym szokiem dla opinii publicznej. Nagle zginął człowiek, którego mogliśmy latami podziwiać na ekranach telewizorów. Niestety nie mniejszy szok przeżyliśmy, gdy na okładce Super Expresu znalazło się zdjęcie martwego reportera. W kraju wybuchła burza, która wywołała debatę na temat granic publikacji. Dziś trochę powrócimy do tamtych wydarzeń.


zdjęcie z szacunku dla dziennikarza celowo edytowane 

Waldemar Milewicz to jeden z najbardziej pamiętnych dziennikarzy w historii polskiej telewizji. Charakterystyczny głos, typowa kurtka, w której zwiedził wiele konfliktów i niebezpiecznych miejsc, były jego znakami rozpoznawczymi. Reporter nie bał się wyjeżdżać na sam front. Podczas pracy dziennikarskiej znalazł się między innymi w Czeczeni, Iraku, Rwandzie, Afganistanie, Haiti, byłej Jugosławii. Do dziś pamiętam, gdy jako dzieciak oglądałem jego wejścia na żywo podczas głównych wydarzeń Wiadomości czy reportaże z cyklu Dziwny jest ten świat - był to solidny kawał reporterskiej roboty, z którego zapewne i po części dziś korzystam na blogu. 

W 2004 roku ponownie wybrał się do Iraku. Była to zupełnie inna wizyta niż za pierwszym razem. Debiut w Iraku polegał na śledzeniu postępów międzynarodowej koalicji w walce z Saddamem Husajnem. Kilka miesięcy po inwazji nastroje stały się zupełnie inne, a celem ataków bombowych, samobójczych stawali się nie tylko żołnierze, lecz także dziennikarze. Jak sam zapisał w konspekcie swego nowego reportażu: „Jadę tam po to, aby pokazać prawdziwy obraz sytuacji w Iraku. Chcę pokazać prawdziwy obraz irackiego ruchu oporu. Przekonać się, kim naprawdę są ludzie dokonujący zamachów na wojska koalicji”. 

Milewicz wraz z kolegami 7 maja 2004 roku wyruszył samochodem spod hotelu Palestyna w Bagdadzie przez Babilon do Nadżafu. Była to niestety zła i słabo chroniona droga. Samochód specjalnie został oznakowany tabliczką PRESS, która zazwyczaj dawała ochronę podróżującym. W Iraku okazało się, że będzie wręcz odwrotnie - zaczęło się polowanie na dziennikarzy. Pojazd został nieoczekiwanie ostrzelany z broni maszynowej. Dziennikarz i jego montażysta Mounir Bouamrane zginęli na miejscu, natomiast operator kamery Jerzy Ernst został ciężko ranny. 

Niestety Waldka Milewicza szczęście nagle opuściło. Do dziś nie wiadomo, jaki był dokładnie powód zamachu. Pojawiły się nawet informacje o tym, że pomylono go z innym Waldemarem Milewiczem, handlarzem bronią. Śledztwo zostało umorzone, przez co zapewne nigdy nie dowiemy się prawdy.

Momentalnie od informacji z Iraku wszystkie liczące się stacje i gazety zaczęły tworzyć newsy, wspominać reportera. Wkrótce na światło wypłynęło zdjęcie ukazujące ciało Milewicza. Wszyscy zgodnie uznali, że jego publikacja byłaby nie na miejscu. Oczywiście wszyscy z wyjątkiem Super Expressu. Na okładce sobotniego wydania gazety wydrukowana została fotografia dziennikarza w ostrzelanym samochodzie. Od razu wywołała burzę, gdyż przekroczono pewne granice dobrego smaku. 

Grupa wielu czołowych dziennikarzy wystosowała w związku z tym list:

My dziennikarze podpisani pod tym listem jesteśmy oburzeni publikacją Super Expressu, który zamieścił, na pierwszej stronie, szokujące zdjęcie ciała naszego kolegi Waldemara Milewicza, zabitego przez zamachowców w Iraku. Uważamy, że wykorzystywanie przez wszelkie media ludzkiej tragedii w celach marketingowych, promocyjnych czy politycznych jest obrzydliwe i poniżające, niegodne naszego zawodu. Nikt z nas nie chce, by nasze, czy naszych kolegów pośmiertne zdjęcia, służyły komuś do podnoszenia nakładu pism i brutalnego zarabiania pieniędzy. 

Co jest niezwykle istotne, nawet dziennik Fakt znany z wielu kontrowersyjnych akcji, nie zdecydował się na podobny krok - wiele to świadczyło i nadal świadczy o niskim poziomie SE, który z dziennikiem ma mało wspólnego; już mu bliżej do brukowca, ze szczególnym uwzględnieniem słowa BRUK. Oczywiście w dobie wolności mediów dziennik nie spotkał się z większą karą. 

Dochodzimy zatem do sedna dzisiejszego wpisu - gdzie są granice publikacji? Nie da się ukryć, że często ze względów etycznych wiele informacji czy obrazów jest poddawanych cenzurze, specjalne pomijanych przez TV czy prasę. W przypadku zamachów, katastrof naturalnych nic chyba nie robi tak dużego wrażenia, jak zdjęcia ofiar. Jednak zwykle są one odpowiednio dobrane, aby uszanować zmarłych. Często właśnie odwaga redaktorów naczelnych w zakresie publikacji zdjęć sprawiała, że mogliśmy bliżej poznać wiele wydarzeń. Co innego w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z konkretną osobą wraz z zaprezentowaniem jej twarzy. Tak mieliśmy przy śmierci Milewicza czy też w czasie, gdy zdjęcia umierającej księżnej Diany znalazły się na okładkach tabloidów. 

Moim zdaniem w przypadku kanałów komercyjnych jak okładki gazet i czasopism nie powinno być miejsca na takie wykorzystywanie zdjęć. Od tego jest dziś sieć, gdzie bez trudu znajdziemy takie obrazy. Jednak różnica leży w tym, iż możemy je odnaleźć, nie są nam narzucane z góry. 

A jakie jest Wasze zdanie na temat granic publikacji?




Źródła:
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1579223,1,w-10-rocznice-smierci-waldemara-milewicza.read
http://www.newsweek.pl/polska/to-taka-smiertelna-robota,19847,1,1.html
http://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/milewicz-zginal-bo-pomylono-go-z/elme0fz
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/skandaliczna-okladka-super-expressu





wtorek, 10 października 2017

(Nie) chce się żyć!

Jeśli miałbym komuś polecić listę polskich filmów wartych zobaczenia, to z pewnością znalazłoby się na niej ,,Chce się żyć" w reżyserii Macieja Pieprzycy. Według mnie jest to jeden z najlepszych i najpiękniejszych filmów ostatnich lat. W rewelacyjny sposób przedstawia historię chłopaka, który dla wszystkich był rośliną, choć w swoim kruchym i wątłym ciele miał coś, co z czasem zadziwiło wszystkich. Niestety w związku z tym filmem doszło do pewnego nieprzyjemnego wydarzenia, które stanowić będzie temat dzisiejszego wpisu.


Fot.: Piotr Grzybowski


Maciej Pieprzyca poświęcił ponad 4 lata na tworzenie swego filmu. Reżyser zainspirował się filmem dokumentalnym ,,Jak motyl" Ewy Pięty. Opowiadał on historię Przemka Chrzanowskiego, który większość swego życia spędził w domu opieki. Przez lekarzy uznawany był za ciężko upośledzonego fizycznie i psychicznie, a także niezdolnego do normalnego myślenia. Przez lata wszelkie jego próby kontaktu ze światem traktowane były jako ataki padaczki. Dopiero jedna z opiekunek zauważyła coś, co wydawało się niemożliwe. W krótkim czasie Przemek nauczył się języka Bliss złożonego z tysięcy symboli. Chłopak za pomocą mrugnięć lub dźwięków zaczął wskazywać znaki dotyczące konkretnych słów. Od tego momentu zaczął porozumiewać się ze światem. Był to prawdziwy fenomen. O chłopcu artykuł napisał Super Express, potem ukazał się film dokumentalny. Niestety kilka minut sławy minęło i chłopak wciąż pozostawał zamknięty w swym małym świecie. 

Wszystko po części się zmieniło lub miało się zmienić wraz z premierą ,,Chce się żyć". Maciej Pieprzyca zainspirowany losem chłopca, postanowił bliżej przyjrzeć się temu zagadnieniu. Odwiedzał liczne ośrodki, rozmawiał z rodzicami upośledzonych dzieci. Dzięki temu poznał Sebastiana, Szymona i kilku innych chłopców, których losy postanowił poniekąd ukazać w swym filmie. Ponieważ Przemek był niezwykle zaciekawiony pracami nad filmem, reżyser postanowił wprowadzić z nim ujęcia podczas napisów końcowych, gdzie chłopak spotyka się z Dawidem Ogrodnikiem, odtwórcą głównej roli. Ten fakt mógł sprawić, że wszyscy pomyśleli, iż film jest właśnie o Przemku. Mimo kilku podobieństw, w rzeczywistości więcej dzieli filmowego Mateusza od chłopaka. Mateusz jest sprawniejszy fizycznie, do ośrodka trafił dopiero w wieku kilkunastu lat (Przemek jest w nim od 8. roku życia), a także jest bardziej optymistycznie nastawiony do życia.  

W pewnym momencie ukazał się artykuł w Super Expresie, w którym mama Przemka żaliła się, że reżyser wykorzystał jej syna, zarobił na nim wielkie pieniądze i nie przekazał obiecanego komputera i nowoczesnego wózka. Na domiar złego chłopak nie dostał zaproszenia na premierę filmu. W pewnym momencie w sieci na reżysera wylane zostało wiadro pomyj, a sam Maciej Pieprzyca ponoć popadł w depresję. W udzielonych wywiadach niejednokrotnie wspominał, że żadnych obietnic nie składał, Przemek wraz z mamą dostali od niego imienne zaproszenia na premierę, a sam chłopak miał otrzymać kilka tysięcy złotych na zakup niezbędnego sprzętu. Ponadto dopiero z gazety twórca filmu dowiedział się, że są jakieś kłopoty, nieporozumienia. 

Trudno jest tutaj dokładnie wskazać, jak wyglądała z tym sprawa, choć wcale nie byłbym zdziwiony, gdyby SE specjalnie przekręcił słowa, stworzył nieprawdziwe informacje - w końcu nastawiony jest na sensację. Do dziś pamiętam oburzającą okładkę ze zdjęciem martwego Waldka Milewicza. 

W opublikowanym artykule w SE ponoć Przemek żalił się, że został wykorzystany, poczuł się jak szmaciana lalka. Mimo optymistycznego tytułu, jemu nie chce się żyć. Czuję się opuszczony, samotny. Nie da się ukryć, że jest to ciemna strona nie samego filmu, ale polskich realiów. Bez odpowiedniego i stałego źródło dofinansowania, chłopak nie ma szans na rozwój. Jak i inne osoby przeżył swe 5 minut sławy, lecz został zapomniany. Niestety poszukiwania na Google informacji o Przemku kończą się na 2013 roku, przez co jego historia wydaje się być odstawiona na boczny tor. 

,,Chce się żyć" to film, który z pewnością mógł zmienić i zmieni nastawienie wielu osób do niepełnosprawności. Chyba po raz pierwszy w naszej kinematografii ktoś tak blisko i dokładnie zetknął nas z postacią, która zupełnie odbiega od typowego głównego bohatera. Produkcja pełna smutku, ciepła, radości niesie ze sobą sporą dawkę emocji, jak i uczy nas, że nasze codzienne problemy, sprawy nie są tak istotne. Gdyby taki film powstał w Hollywood, to z pewnością zgarnąłby cały worek najważniejszych nagród filmowych.

Jeśli ktoś jeszcze nie oglądał, to polecam na wieczór z rodziną, drugą osobą.


Źródła:
http://www.newsweek.pl/polska/chce-sie-zyc-o-porazeniu-mozgowym-film-macieja-pieprzycy,artykuly,273793,1.html
http://www.se.pl/wiadomosci/polska/filmowcy-mnie-wykorzystali-wykorzystano-niepelnosprawnego-przemka_362060.html
http://natemat.pl/79729,maciej-pieprzyca-niczego-nie-obiecywalem-tworca-filmu-chce-sie-zyc-odpowiada-na-zarzuty-bohatera-filmu