środa, 21 sierpnia 2013

Siedmiu żołnierzy

Przeglądając informacje w sieci lub w codziennej prasie, możemy znaleźć wzmianki o kolejnych ofiarach wojny w Iraku i Afganistanie. Często nie zdajemy sobie sprawy, że za każdą liczbą kryje się ogromne cierpienie czyjejś rodziny lub nawet całej społeczności. Przykładem może być sprowadzenie siedmiu poległych brytyjskich żołnierzy w Afganistanie do bazy lotniczej w Wootton Bassett.

fot. Matt Cardy
W roku 2010, w ciągu niespełna 72 godzin aż siedmiu brytyjskich żołnierzy zginęło w czasie służby w Afganistanie. Ich ciała zostały przetransportowane do bazy lotniczej mieszczącej się na terenie niewielkiego miasteczka Wotton Bassett. Ceremonia pogrzebowa sprawiła, że wszyscy mieszkańcy wyszli na ulicę oddać hołd poległym żołnierzom. Na ten jeden krótki moment czas jakby stanął w miejscu, zapanowała cisza. Łez nie ukrywali nawet najtwardsi weterani. 

Przybycie trumien oraz przejazd orszaku pogrzebowego oznaczało kolejne chwile cierpienia dla rodzin zgromadzonych w miasteczku. W tym momencie została uwieczniona chwila, która najbardziej odzwierciedlała tragedię każdego członka rodziny i przyjaciela zmarłych żołnierzy. Ze łzami w oczach, z twarzą wykrzywioną z bólu wzdłuż orszaku podąża młoda kobieta. Idąc powoli z bukietem żółtych róż, Helen Fisher dostrzega w końcu samochód z ciałem swego kuzyna, 20-letniego Douglasa Hallidaya.


W tej jednej krótkiej chwili, kobieta miała dla siebie odrobinę prywatności przepełnionej smutkiem i rozpaczą. Nie zważając na tłumy i kamery, przycisnęła policzek do szyby, by choć przez moment poczuć bliskość drogiej osoby, która oddała swe życie w służbie ojczyzny. "Wewnątrz siebie cicho wykrzykiwałam jego imię. Dougie. Dougie. Chciałam tylko znaleźć się blisko niego, jak tylko mogłam. Chciałam dotknąć go, uściskać, tchnąć w niego życie. Powiedzieć mu, że go kocham i że cała rodzina jest z niego dumna."


Jest to niezwykle poruszająca i prywatna chwila, której nie da się i nie powinno się w żaden sposób komentować lub interpretować. 





Sądzę, że Polacy nie dojrzeli jeszcze do okazywania należytego szacunku osobom, jakie oddały swe życie za nasz kraj. Podobnie można powiedzieć o samych podniosłych uroczystościach. Tłumy osób robiących zdjęcia podczas przejazdu samochodu z ciałem Lecha Kaczyńskiego lub gwizdy w czasie ważnych historycznych obchodów są tylko tego dowodem. Bardzo mało wspomina się o naszych żołnierzach, którzy giną lub odnoszą obrażenia w czasie zagranicznych misji. Choć z politycznego punktu widzenia można nie popierać takich działań, to jednak poległym zawsze powinien należeć się szacunek oraz pamięć. 

Przykładem tego, jak powinno wyglądać zachowanie nie tylko rodziny, rządzących, lecz całej społeczności, jest między innymi historia pochówku Jamesa Cantheya, o której wspominałem w poście Todd Heisler - Final salute.

Źródła:
http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/asia/afghanistan/7870339/A-cousins-grief-at-the-loss-of-a-British-soldier-in-Afghanistan.html
http://www.dailymail.co.uk/news/article-1290658/Wootton-Bassett-stops-remembrance-British-soldiers-killed-Afghanistan.html
http://www.mirror.co.uk/news/uk-news/anguish-as-seven-british-soldiers-killed-232293
http://news2.onlinenigeria.com/national/41470-wootton-bassett-stops-as-bodies-of-seven-british-soldiers-killed-in-afghanistan-are-repatriated-to-the-uk.html?print

1 komentarz:

  1. Emocje bijące od tego zdjęcia są niesamowite.

    A wojna? Najgorsze piekło jakie zgotował jeden człowiek drugiemu.

    OdpowiedzUsuń