piątek, 14 listopada 2014

KWK Generał Zawadzki '1969

W 1969 roku w Dąbrowie Górniczej doszło do katastrofy w kopalni "Generał Zawadzki". Gdyby nie wielkie szczęście górników oraz sprawnie poprowadzona akcja ratunkowa, mielibyśmy wtedy do czynienia z jedną z najtragiczniejszych tego rodzaju sytuacji w polskim górnictwie. Na całe szczęście stało się zupełnie inaczej, a symbolem sukcesu jest między innymi to zdjęcie przedstawiające jednego z wielu uratowanych wtedy górników. 

fot. Stanisław Jakubowski

Dwudziestego trzeciego lipca 1969 roku w chodniku wentylacyjnym znajdującej się w Dąbrowie Górniczej kopalni Generał Zawadzki zaczęła pojawiać się woda. Jest to częsta sytuacja w górnictwie, jednak za każdym razem stwarza spore zagrożenie. W tym wypadku było ono o tyle większe, że nad podziemnymi szybami i korytarzami znajdował się sztuczny zbiornik z wodą "Jadwiga II". 

Następnego dnia służby geologiczne sprawdziły na wszelki wypadek, czy poziom wody w tym osadniku nie zaczyna opadać. Wszystko było w normie, jednak na wszelki wypadek nakazano opróżnić osadnik. Niestety przed przystąpieniem do prac, dno zbiornika uległo zapadnięciu, a do wnętrza kopalni zaczęły się wdzierać ogromne ilości wody. W ciągu dwóch godzin spłynęło 90 tysięcy metrów sześciennych wody! W krótkim czasie chodniki zamieniły się w rwące rzeki, będące śmiertelnym zagrożeniem dla górników. Większości z nich udało się w porę uciec, jednak na dole blisko stu z nich zostało uwięzionych. 

Dyrekcja kopalni początkowo nie mogła rozeznać się w sytuacji, albowiem skala zniszczeń była ogromna. Brakowało kontaktu z wieloma osobami z ponad 1,5 tysiąca pracowników. Po pewnym czasie znajdowano jednak ocalałych górników, lecz nadal nie można było doszukać się blisko 80-ciu. Tymczasem owa grupa zebrała się oddziale G3. Było ich dokładnie 79. Mimo potoku rwącej wody udało im się na taśmie wciągnąć w górę chodnika do wspomnianego oddziału. Był to jednak początek ich problemów, gdyż zaczęło dochodzić do zawałów, które odcięły im drogę ucieczki. 

Sytuacja na kopalni stała się głównym tematem w całym kraju. Do Dąbrowy zjechali się wtedy między innymi premier Cyrankiewicz, minister górnictwa Jan Mitręga oraz Edward Gierek. Pod kopalnią zaczęły gromadzić się tłumy rodzin górników. Panowała wśród nich niepewność oraz obawy o najgorsze. 

fot. Józef Wróbel

Uwięzieni górnicy pozbawieni byli łączności, elektryczności, czystej wody, a także jedzenia. Do tego zniszczone szyby wentylacyjne odcięły im dopływ świeżego powietrza. Na miejsce akcji zjeżdżały się zastępy ratowników z całego województwa. Przybyło ich łącznie ponad pięciuset. Kierujący akcją dzięki wcześniejszej krótkotrwałej łączności z dołem wiedzieli o grupie uwięzionych górników, lecz nie znali ich dokładnej lokalizacji, a wszystkie drogi były odcięte przez wodę, zwaliska i zniszczony sprzęt.

Górnicy odczuwając brak tlenu, rozpoczęli poszukiwania źródła świeżego powietrza. Grupa poszukiwawcza udała się w kierunku pochylni 33, gdzie znajdował się rurociąg przeciwpożarowy. Na całe szczęście rurociąg okazał się nienaruszony, dzięki czemu cała grupa zebrała się przy jego wylocie. Choć na tę chwilę byli bezpieczni, to jednak wciąż pozostawali uwięzieni wiele metrów pod ziemią. Po 29 godzinach prowadzonej akcji ratunkowej, ekipie poszukiwawczej udaje się nawiązać kontakt z uwięzionymi poprzez wspomniany rurociąg

Wszystkie siły zostają skierowane w stronę pochylni 33. W samym centrum Dąbrowy Górniczej, nieopodal Pałacu Kultury Zagłębia ustawiono szyby wiertnicze, które miały wydrążyć drogę do zasypanych. Mimo uzyskania kontaktu z korytarzem i spuszczenia na dół telefonu oraz niezbędnych środków do przeżycia, uwięzieni górnicy nie byli w stanie odnaleźć przesyłki z góry. Z powodu braku tlenu oraz poważnych utrudnień ratownicy z trudem przebijali się przez 200 metrów zasypanego chodnika. Tworzyli własny tunel o wymiarach metr na metr, a postęp prac wynosił od 1 do 4 metrów na godzinę. Poprzez rurociąg wtłaczano do górników świeże powietrze, a także za pomocą piłeczek pingpongowych niezbędne witaminy. 

Kolejne godziny w ciemnościach oraz niedobór tlenu sprawiły, że wielu górników zaczynało mieć halucynacje, traciło wiarę w końcowy ratunek. Sytuację na szczęście udało się opanować sztygarowi Romanowi Wilkowi. Tymczasem wreszcie po 77 godzinach ratownicy przebili się do górników i udało im się wyprowadzić ich po kolei na powierzchnię. Opisywane zdjęcie pokazuje właśnie radość jednego z 79-ciu górników, którzy dzięki znakomitej akcji ratowniczej wyrwali się ze szponów śmierci. Warto dodać, że autor fotografii, Stanisław Jakubowski, w roku 1969 za reportaż z akcji ratowniczej został nagrodzony w kategorii Photo Stories w konkursie World Press Photo. 

Niestety radość z sukcesu zmącił fakt śmierci 19-letniego Mariana Dereja, który zginął w czasie zawału. Gdyby na chwilę przed wypadkiem wykonał jeszcze kilka kroków, to prawdopodobnie znalazłby się w grupie ocalonych. 

KWK "Generał Zawadzki" (Paryż) podobnie jak większość kopalni na Górnym Śląsku oraz Zagłębiu Dąbrowskim w latach 90. uległa likwidacji.





fot. Józef Wróbel

Duże podziękowania dla portalu Dawna Dąbrowa za udostępnienie zdjęć.

Źródła:


http://polska.newsweek.pl/historia--w-chile-uratowano-33--u-nas-az-79-gornikow,67059,1,1.htmlhttp://www.dabrowa.pl/dg_zaklad-kopalnia_paryz.htmhttp://www.dziennikzachodni.pl/artykul/320004,w-kopalni-w-dabrowie-gorniczej-bylo-jak-w-chile-audio,4,id,t,sa.html

Film: Katastrofy górnicze - polecamy się waszej pamięci


14 komentarzy:

  1. Stare zdjęcia sprawiają, że historia jest naprawdę piękna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia historyczne to najlepsze pamiątki jakie może sobie sam sprawić ich autor :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Doskonałe ujęcia, bardzo wysoka wartość dla historii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Grób jedynej ofiary katastrofy, Mariana Dereja, znajduje się na cmentarzu parafialnym przy ulicy Kościelnej w Dąbrowie Górniczej - Gołonogu.

    Zdjęcia: http://www.straznicyczasu.pl/viewtopic.php?f=382&t=6004

    OdpowiedzUsuń
  5. Brałem udział w akcji ratowniczej na powierzchni, tam też ludzie robili wiele wspierając tych co bezpośrednio byli przy odkopywaniu w ultra trudnych i niebezpiecznych warunkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może znał Pan Zygmunta Tekieli z OSRG Sosnowiec?

      Usuń
    2. Jeśli tak, to proszę o kontakt marcinzawadzki101@wp.pl

      Usuń
  6. Mój świętej pamięci tata brał udział w tym wypadku, po tamtym czasie zostały namalowane rysunki z tych traumatycznych chwil

    OdpowiedzUsuń
  7. sorry ´snam te histore ja pracowalem na zawadzkim 1985 - 1995 r wiemm jak tamm bylo Sorry

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam świadkiem jak górnicy wychodzili z kopalni. Pamietam łzy radości tłumu który ich oczekiwał. A nade wszystko łzy radości mojej mamusi kiedy wyszli jej koledzy z którymi chodziła do Sztygarki

    OdpowiedzUsuń
  9. Interesujący wpis. Bardzo dobrze, iż powstają takie artykuły, dzięki którym historia górnictwa, tak ważnej gałęzi polskiej gospodarki jest wiecznie żywa i nie zapomina o swojej przeszłości.

    OdpowiedzUsuń
  10. I chwała Bogu że tak to się skończyło bo górnictwo niby do przodu a i tak w czarnej dupie Halemba Mysłowice slosk teraz Staszic i nadal coś się dzieje za zwyczaj przez górę bo nieważne jest rzucie tylko Fedra i wydobycie terz pracuje na dole mam to po dziadku czy ktoś wie czy w tej strasznej tragedii brał udział HYLA z Będzina mieszkał na dolnej syberce lub na nowej Modrzejewskiej w Będzinie proszę o kontakt solek7191@mail.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam to.
    Dzięki za artykuł i zdjęcia. Wzruszyłem się......

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń