niedziela, 9 kwietnia 2017

Milimetry od śmierci!

Sport, zwłaszcza drużynowy, często wiąże się z ryzykiem kontuzji. Sytuacje złamanych kości, naderwań, skręceń są na porządku dziennym. Jednak to, co przytrafiło się Clintowi Malarchukowi, na trwałe zapisało się w historii hokeja. To prawdziwy cud, że tego dnia bramkarz Buffalo Sabres nie pożegnał się z życiem.


fot. Craig Melvin

Hokej od samego początku stał się efektowną, a przy tym niezwykle niebezpieczną dyscypliną sportową. Dowodzi tego chociażby zdjęcie Terryego Sawchuka, który przez większość swej kariery bramkarskiej grał bez ochronnej maski.

fot. Ralph Morse
Bramkarze narażeni byli na silne uderzenia krążka hokejowego, a także kontakt z atakującymi graczami. Dziś chronieni są przez liczne elementy wyposażenia, które okazują się jednak czasem zawodne. Doświadczył tego Clint Malarchuk. 22 marca 1989 roku meczu pomiędzy St. Louis Blues i Buffalo Sabres omal nie przypłacił życiem. Podczas gry Steve Tuttle oraz Uwe Krupp zderzyli się ze sobą na wysokości bramki pilnowanej przez Malarchuka. Nieszczęśliwie obaj wpadli na bramkarza, a łyżwa Tuttle'a przecięła mu tętnicę.

Nagle cała hala zamarła. Widzom ukazał się widok broczącego krwią Clinta. Był to przerażający obraz, który na myśl przywoływał bardziej sceny z krwawych horrorów. Zanotowano wiele przypadków omdleń, problemów z sercem, a niektórzy zawodnicy zaczęli wymiotować. Malarchuk był pewien, że umiera. Jego jedynym pragnieniem było opuszczenie lodu, gdyż wiedział, że w telewizji mecz ogląda jego matka. Jak sam stwierdził potem, nie chciał, aby widziała jego ostatnie chwile. Kazał wtedy przekazać, że ją kocha oraz wezwał księdza.

Na całe szczęście życie uratował mu Jim Pizzutelli, trener od przygotowania fizycznego. W czasie wojny w Wietnamie służył on jako medyk. Szybko zatamował krwotok tętniczy, dzięki czemu dał hokeiście czas do przybycia lekarzy. Do tego momentu stracił on ponad 1,5 litra krwi! W czasie podróży do szpitala Malarchuk był cały czas świadomy, a nawet żartował, że chciałby wrócić na trzecią tercję. Lekarze musieli założyć mu aż 300 szwów, aby zaszyć 15-centymetrową ranę. Okazało się, że brakowało około 3 milimetrów, aby bramkarz wykrwawił się w ciągu minuty na oczach kibiców.

Zaledwie kilka tygodni po tym incydencie, powrócił na taflę i kontynuował karierę do 1997 roku.

Warto zapoznać się także z materiałem wideo:


Źródła:
https://en.wikipedia.org/wiki/Clint_Malarchuk







3 komentarze:

  1. Robisz super robotę!, oby tak dalej. Może napisałbyś coś o strażakach, którzy brali udział w akcji ratowniczo-gaśniczej, felernego 11 września. Wiem, że czołową postacią tego dnia, był śp. Father Mychal F. Judge. Zdjęcie na którym pięciu mężczyzn wynosi ciało Judge, obiegło świat i uznane zostało za "amerykańską pietę". Myślę, że to ciekawy temat. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Etyka, której dziś coraz mniej. "lease take the camera off. And don't even bring it over there." Dziś komentator nawoływałby, żeby przybliżyć obraz, tak to się zmienia.

    OdpowiedzUsuń