poniedziałek, 14 maja 2012

Robert Capa - D-day

Robert Capa był bez wątpienia jednym z najlepszych fotoreporterów wojennych w historii. Jego zdjęcia z konfliktów w Hiszpanii i Europie stały się ikoną fotografii. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych zdjęć tego węgierskiego fotografa jest to, które przedstawia pierwsze sceny lądowania w Normandii.


                                                           Fot. Robert Capa

Od momentu przybycia amerykańskich wojsk do Wielkiej Brytanii wszyscy w napięciu oczekiwali dnia, kiedy to nadejdzie długo oczekiwane otwarcie drugiego frontu w Europie. Oprócz żołnierzy i cywilów, ogromnie wyczekiwano na ten dzień we wszystkich redakcjach. Zdjęcia oraz świeże informacje z frontu były na wagę złota. Każda największa redakcja postanowiła wysłać swego korespondenta, by ten wraz z żołnierzami uczestniczył w lądowaniu na francuskim brzegu.

Robert Capa pod koniec maja dołączył do kilkutysięcznej grupy żołnierzy przebywającej w jednym z wielu obozów na południu Anglii. Wraz z 116 Pułkiem Piechoty 29 Dywizji miał wylądować na jednym z odcinków plaży Omaha. 6 czerwca 1944 roku doszło do największej operacji desantowej w historii, a jedną z osób, która brała w niej udział, był właśnie słynny fotoreporter.

Capa wraz z 116 Pułkiem Piechoty wylądował na odcinku "Czerwonym" plaży oznaczonej kryptonimem "Omaha". Każdy, kto widział film Szeregowiec Ryan zdaje sobie sprawę z tego, jakie wielkie piekło spotkało amerykańskich żołnierzy. Z powodu natrafienia na najsilniej obsadzony odcinek wybrzeża oraz dokonania przez dowództwo wielu błędów taktycznych, żołnierze zostali zdziesiątkowani. Ogólne straty sięgnęły ponad 3 tysięcy ludzi! Dzięki ogromnej odwadze, Amerykanom udało się jednak pokonać przeciwnika. 

W momencie osunięcia się przy brzegu klapy barki desantowej, Capa podobnie jak wszyscy żołnierze trafił w sam środek piekła. Pociski armatnie i kule z karabinów maszynowych przeszywały wodę z każdej strony Roberta. Co ważniejsze, fotograf zgodnie z panującym wtedy prawem, również ubrany był w wojskowy mundur, dlatego nie odróżniał się niczym od wojskowych. Jego jedynym uzbrojeniem były dwa aparaty Contax. Straty były tak ogromne, iż Capa musiał przedzierać się przez dziesiątki ciał w morzu czerwonym od krwi. Przez cały czas odczuwał rodzaj strachu, jakiego nigdy w życiu nie doświadczył. Cały się trząsł i z trudem utrzymywał aparat. Żeby przezwyciężyć jednak swój strach robił to, co potrafił najlepiej, czyli wykonywał jedno ujęcie za drugim. Po 1,5 godzinie wykorzystał wszystkie rolki filmu i zdecydował, że to już najlepszy czas, by wynosić się z plaży. 

Udało mu się na szczęście dostać na pokład barki desantowej, która odpływała w stronę floty inwazyjnej. Została ona jednak trafiona przez nadbrzeżne działo, w wyniku czego cały pokład usiany był trupami, rannymi oraz szczątkami ofiar. Z pokładu uszkodzonej barki Capa wykonał ostatnie ujęcia. 

Wczesnym rankiem następnego dnia Robert zawinął do brytyjskiego portu. Mimo propozycji wystąpienia w radiowej audycji, wyczerpany fotograf przebrał się w czyste ubranie i wyruszył z powrotem na francuski brzeg. Tymczasem w londyńskiej redakcji magazynu Life nastąpiło nerwowe oczekiwanie na zdjęcia z inwazji. Wszelkie dotychczasowe zdjęcia prezentowały się zbyt statycznie i nie oddawały dramatyzmu inwazji. W końcu o 21:00, dnia 7 czerwca dotarł do redakcji kurier z filmami Capy. Żeby zdjęcia zdążyły do najnowszego wydania magazynu w USA, musiały być gotowe przez porankiem. Obsługa ciemni zbytnio się spiesząc, dokonała najgorszej z możliwych rzeczy. Filmy Capy w wyniku ogromnego błędu jednego z asystentów, uległy stopieniu.

Mimo wszystko z 79 fotografii udało się ocalić 11 klatek, które przeszły do historii. Ukazały się one dnia 19 czerwca 1944 w najnowszym numerze magazynu Life. Choć Capa o dziwo ze spokojem przyjął informację o utracie prawie wszystkich zdjęć, to jednak jego znajomi odczuwali pewne rozgoryczenie Węgra tym wydarzeniem. 

Mimo tego, że zdjęcia wyszły na ogół mocno rozmazane, to jednak w znakomity sposób oddają tempo tamtego natarcia. Na najbardziej znanej fotografii, którą zaprezentowałem znajduje się Edward K. Regan, który w tym czasie miał dopiero 18 lat. Jak sam przyznał był to dla niego symbol inicjacji z okresu dorastania w wiek męski. 

Oto wszystkie z ocalonych zdjęć Capy:
 








Źródła:
Alex Kershaw, Capa. Szampan i krew, Wydawnictwo Fontanna, Warszawa 2008.

1 komentarz: